Zakończyła się Oaza Rekolekcyjna Animatorów Rodzin w Ostrowcu. Wzięło w niej udział ok. 70 osób z różnych diecezji.
Do ośrodka Caritas w Ostrowcu przyjechało w sumie 20 małżeństw i 30 dzieci. Są to osoby angażujące się w Domowy Kościół, czyli rodzinną gałąź Ruchu Światło-Życie.
ORAR II stopnia to propozycja dla tych członków ruchu, którzy chcą posługiwać w nim jako animatorzy kręgów rodzin.
– Można powiedzieć, że są to swego rodzaju rekolekcje techniczne, podczas których uczestnicy poznają środki i metody przydatne do tego, aby kręgi, w których posługują, dobrze funkcjonowały i wzrastały – mówi Piotr Soroka ze Szczecinka. Razem z żoną Jolantą byli jedną z par prowadzących.
Uczestnicy ORAR II stopnia to małżonkowie, którzy w Domowym Kościele są już od co najmniej kilku lat. Przekonali się, że ruch wiele dał im samym, dlatego chcą wejść w niego jeszcze głębiej i posługiwać innym.
Domowy Kościół to m.in. przestrzeń wspólnego wzrastania duchowego małżonków. – Ciągniemy siebie nawzajem duchowo. Możemy też porozumiewać się na płaszczyźnie wiary. To ważny aspekt jedności małżeńskiej – przyznaje P. Soroka. – Czasami to wzrastanie polega też na wzajemnym upominaniu się. Na przykład kiedy widzę, że z mężem coś jest nie tak, mówię mu: "Powinieneś chyba już pójść do spowiedzi" – dodaje J. Soroka.
Zasady panujące w ruchu są też szansą na rozwój małżeństwa także od strony ludzkiej. Obowiązek tzw. dialogu małżeńskiego, który powinien odbywać się raz w miesiącu zapobiega wielu kryzysom.
– Siadamy, zapalamy świecę i po prostu rozmawiamy – mówi Andrzej Mantyk ze Szczecinka.
Ktoś mógłby zapytać, czy naprawdę trzeba umawiać się na comiesięczne spotkanie? Małżonkowie jednak wiedzą, że w zabieganym życiu zdarza się dłuższy czas, gdy nie ma kiedy ze sobą poważnie i głęboko porozmawiać.
– Ten dialog to taki zawór bezpieczeństwa, który sprawia, że to, co się gromadzi, nie wybucha. Nagromadzone powietrze uchodzi – mówi A. Mantyk. – Dzięki temu uzmysłowiłam sobie, że małżeństwo, to nie ring. Jesteśmy przecież dla siebie darem – dodaje Katarzyna Mantyk, żona pana Andrzeja.
Ruch pomaga też w wychowywaniu potomstwa. Bywa jednak, że dzieci osób angażujących się w ruchy, w pewnym momencie porzucają wiarę, trochę na zasadzie przekory albo pewnego rodzaju przesytu. Czasami nie jest aż tak dramatycznie, ale dzieci zwyczajnie nie chcą podążać tą samą drogą rozwoju religijnego, co ich rodzice.
Członkowie Domowego Kościoła przyznają, że nie wolno w tym względzie przedobrzyć. – Nie możemy zmusić dziecka do przeżywania tego, co my. Ono dostaje pewne narzędzia, kręgosłup. Ale czy i jak to wykorzysta... jego sprawa – mówi Piotr Soroka. – Niektórzy rodzice nie mają tutaj hamulców – dodaje.
– Staram się być na Mszy św. codziennie. Proponuję to dzieciom. Idą, jeśli chcą. Podobnie jest z rekolekcjami. W tym roku zapytaliśmy Julka (11 lat) i Zosię (9 lat), czy chcą jechać z nami na rekolekcje, czy wolą do babci. Oni uwielbiają babcię. Ale zdecydowali, że jadą z nami – mówi K. Mantyk.
Opiekę duchową nad uczestnikami rekolekcji w Ostrowcu sprawował ks. Tomasz Tomaszewski.