Pilanie wspierają Afrykańczyków. Zbierają pieniądze na aparaty słuchowe, które pomogą niedosłyszącym dzieciom z Kamerunu.
Od 12 września Stowarzyszenie "Słabo i Niesłyszący Migacze" w Pile przeprowadza akcję "Protetyk słuchu w Afryce". We współpracy z Fundacją Pomocy Humanitarnej "Redemptoris Missio" z Poznania pilscy wolontariusze zbierają aparaty słuchowe dla afrykańskich dzieci oraz pieniądze na zakup aparatów i rehabilitację. Za kilka miesięcy sprzęt dotrze do odbiorców, by przywrócić im nie tylko słuch, ale też dać im szansę godnego życia, ponieważ upośledzenie słuchu w Kamerunie to coś więcej niż dyskomfort życia. Głuche dzieci bywają wykorzystywane jako tania siła robocza, często nie są edukowane, nie wiedzą nawet, jak mają na imię, ile mają lat.
Dotąd kwesty na ten cel przeprowadzono na pilskim targowisku i w centrum handlowym. 18 listopada do grona darczyńców dołączyli parafianie kościoła pw. Świętej Rodziny.
Prezes pilskich "migaczy" Damian Wycisło, sam z wrodzonym głębokim niedosłuchem, dobrze rozumie potrzeby osób, które mają problemy w komunikowaniu się ze środowiskiem. Stąd jego zapał do inicjowania akcji na rzecz osób niedosłyszących, tych z najbliższego otoczenia, ale i tych mieszkających na odległym kontynencie.
Pilanie nie omijali kwestujących i chętnie zapełniali puszki z logo akcji Katarzyna Matejek /Foto Gość Jak ocenia, już pierwsza akcja charytatywna stowarzyszenia pokazała, że warto robić kolejne. - Prócz pieniędzy udało się nam zebrać 7 aparatów i 15 kompletów baterii. Akcja będzie miała podsumowanie 15 grudnia, ale prawdopodobnie przedłużymy ją. Już dziś wiemy, że jeszcze w styczniu dołączy do zbiórki kolejna parafia - powiedział.
Wcześniej wolontariusze będą obecni w innych pilskich parafiach. 25 listopada będzie można ich spotkać w parafii pw. św. Rafała Kalinowskiego.
Zebrane aparaty zostaną prawdopodobnie na wiosnę przyszłego roku dostarczone do odbiorców. - Do Kamerunu zawiezie je wolontariuszka Agnieszka Łukanowska. Być może w kolejnych miesiącach rozpoczniemy drugą edycję akcji - dodał D. Wycisło.
To nie pierwsza akcja charytatywna, w której bierze udział Janina Mańkowska. Tym razem przejął ją los dzieci z Kamerunu, którym pilska kwesta może pomóc odmienić życie. - Trzeba pomagać ludziom, gdziekolwiek są, bo to dobro kiedyś do nas powróci. Mnie również kiedyś ludzie pomagali, bo byłam w różnych trudnych sytuacjach. Chciałabym za tamto dobro odwzajemniać się kolejnym osobom. Sama więc robię, co mogę, a także biorę udział w takich akcjach, jak dzisiejsza - mówiła.
Jak zaświadcza wolontariuszka, darczyńców przy salezjańskiej parafii nie brakuje. - Ujmuje ich los dzieci, rozmawiamy z nimi o tym. Chętnie wrzucają pieniądze do puszki, niektórzy wręcz nas szukają, bo nie przy każdym wyjściu z kościoła stoimy - dodała.