Od lat kolekcjonują cichnące brzmienia przywiezione z Kresów i udokumentowują ocalonymi pieśniami cząstkę tożsamości tych, którzy osiedlili się na Pomorzu Zachodnim.
Magda Urlich wychowała się na muzycznych tradycjach łemkowskich. – Kiedy mieszkaliśmy z rodzicami w Beskidzie Niskim, choć nie mamy łemkowskich korzeni, tamten śpiew był cały czas obecny w naszym domu. Może to nietypowe, ale nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu zacznę się uczyć rosyjskiego. Na tyle skutecznie, że wybrałam rusycystykę – opowiada druga wokalistka duetu „Zoriuszka” (czyli naszej zorzeńki). Pomiędzy wykładami był chór Uniwersytetu Warszawskiego prowadzony przez Irinę Bogdanovich, chór warszawskiej katedry prawosławnej i folklor rosyjski wyśpiewywany z przyjaciółmi przy gitarze. Kiedy po latach panie ponownie wpadły na siebie w Czaplinku – zaiskrzyło. A właściwie rozbrzmiało feerią dźwięków.– Każda z nas miała swoje doświadczenia muzyczne, zajmowałyśmy się rozmaitymi rzeczami, ale od czasu do czasu zaśpiewałyśmy coś na dwa głosy: bo takie ładne, bo coś nowego, bo ciekawe. Każda z nas dokładała jakiś klocek do układanki i po trzech miesiącach miałyśmy repertuar na porządny koncert – wspomina Magda.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.