Nowy numer 22/2023 Archiwum

Do kościoła w spodniach nie pójdę

Nawrócenie to nie tylko przemiana serca. Dla mieszkanki Dalęcina było również inspiracją do przeglądu szafy i uszycia strojów, w których zapragnęła chwalić Boga.

Nie rezygnuj, kup kozaki

– W moich młodych latach żadna w spodniach nie chodziła – wspomina pani Jarosława. – Tylko gdy szła mroźna zima, a kiedyś mrozy były tęgie, kobiety wkładały grube spodnie albo takie „narciary”. Ale nigdy do kościoła. Latem w świątyniach aż kwitło od sukienek. Kwiaty, kolory… Po wojnie było biednie, ludzie żyli naprawdę skromnie, ale starali się, by było radośnie.

Mama pani Anny krawiectwa nauczyła się z musu. Po wojnie nie było warunków, by mogła skończyć szkołę zawodową, poszła więc terminować u krawcowej. Po kilku miesiącach już sama kroiła i zszywała kobiece kostiumy, a niekiedy nawet kurtki, bo w sklepach trudno było o towar.

– Chociaż to były ciężkie czasy, mamie zawsze udało się wykombinować dla nas coś modnego – zapewnia pani Anna. I wspomina swoje skromne, lecz modne ubrania, których zazdrościły jej rówieśnice. Potem ona sama obszywała swoje cztery córki, wymyślała ciuchy na co dzień oraz stroje karnawałowe czy kapelusze. W pewnym momencie na całe lata odstawiła maszynę do szycia – ubrania taniej było kupić niż uszyć. Od czterech lat siada jednak znowu do urządzenia. Na przykład żeby uszyć spódnicę nadającą się na… pielgrzymkę rowerową.

– Nawet wtedy mam pod ręką kieckę, żeby być w niej na Mszy św. Tak chcę oddawać cześć Bogu – kolejny raz deklaruje pani Anna. Nie rezygnuje nawet w mrozy, po prostu uzupełniła garderobę o kozaki z wysokimi cholewkami i ciepłe rajstopy. – Zima nie zima, ja w kościele zawsze w spódnicy.

Pani Anna przyznaje, że czasem córki nie rozumieją SMS-ów mówiącego gwarą taty − bo skąd mogą wiedzieć, że tyźnia to tydzień − ale cztery Kozubówny nie wstydzą się tradycji przodków. Trzecia z córek, Żaneta, zapragnęła pójść w góralskim stroju do bierzmowania. I dopięła swego. – Ciocia z gór przysłała jej ten strój – pani Jarosława prezentuje białą ludową sukienkę dziewczęcą, wyszywaną jasnymi nićmi. – I poszła w niej, tu, u nas w kościele w Parsęcku.

Również najmłodsza, 9-letnia Julia (szukająca odpowiedzi na pytanie: „która połowa Julii jest góralska?”) zdecydowała się uczcić w góralskim stroju ważne szkolne wydarzenie, jakim były jubileuszowe obchody Narodowego Święta Niepodległości. – One nie krępują się pokazać inaczej niż reszta, nie wstydzą się swoich korzeni… Są odważne, ale też czują, że pochodzą z tamtych stron – stwierdza z dumą mama.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast