Prawie 30 osób wzięło udział w rekolekcjach dla rodziców po stracie dziecka, które odbyły się w Skrzatuszu. - Jest możliwe normalne życie po śmierci dziecka - mówi jedna z mam obecna na rekolekcjach w ekipie prowadzącej.
Tego typu rekolekcje odbyły się w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej po raz pierwszy. Termin "strata dziecka" najczęściej kojarzy się dziś ze śmiercią w wyniku poronienia lub martwego urodzenia. Jednak skrzatuskie rekolekcje przeznaczone były dla rodziców, którzy stracili swoje dzieci także w innych okolicznościach: w wyniku choroby, nieszczęśliwego wypadku, zabójstwa, czy samobójstwa.
Ekipę prowadzącą tworzyli: duszpasterz, psychologowie oraz rodzice po stracie, którzy już przepracowali w sobie traumę związaną ze śmiercią dziecka.
- Celem tych rekolekcji jest stworzenie w Kościele przestrzeni, w której, w bezpiecznych warunkach, ludzie, którzy przeżywają tak wielki dramat, mogliby zmierzyć się z tym bólem w obecności Boga. Chcemy pokazać tym rodzicom, że ich cierpienie jest dla Kościoła ważne, że nie są w nim sami - mówi o. Piotr Włodyga, benedyktyn ze Starego Krakowa, jeden z prowadzących.
W czasie skrzatuskich rekolekcji, które odbywały się od 1 do 3 lutego pod hasłem: "Miłość nigdy nie ustaje", rodzice po stracie słuchali konferencji: o sensie cierpienia, o etapach w przeżywaniu żałoby, o modlitwie i wierze. Mieli czas na osobistą modlitwę, rozmowę z duszpasterzem, czy psychologiem.
Jak podkreśla o. Włodyga, rekolekcje nie mają jednak charakteru terapii w sensie ścisłym. - Rozmowy, jakie tutaj prowadzimy, także te indywidualne, mają charakter doradczy, a przekaz rekolekcyjny jest ewangeliczny. Głosimy tu słowo Boże, nie terapię, co nie znaczy, że rekolekcje nie mogą mieć skutku terapeutycznego.
Jak mówi Justyna Arsoba, psycholog, strata dziecka jest dramatycznym momentem w życiu rodziców, dlatego bardzo często potrzebują oni pomocy, także duchowej. Przeżywanie żałoby bywa w takich wypadkach zaburzone, a często także silnie destrukcyjne.
- Strata dziecka jest bowiem sytuacją w jakiś sposób nienaturalną. Normalnie to przecież dzieci żegnają rodziców, nie odwrotnie - zwraca uwagę J. Arsoba.
Jak mówią prowadzący, rekolekcje mogą przyczynić się do poradzenia sobie ze stratą dziecka. Co to w istocie oznacza? - Chodzi o to, żeby nauczyć się żyć bez dziecka, które umarło. W momencie śmierci traci się z nim kontakt, taki jak wcześniej. Nie można już z nim porozmawiać, przytulić go, nakarmić, ani w jakiś sposób zatroszczyć się o nie. Można jednak nawiązać z utraconym dzieckiem jakościowo inną relację, tzn. kochać je inaczej. Po śmierci dziecka nasza miłość do niego nie ustaje, ale relacja musi się zmienić, tzn. nasza miłość musi być wyrażona inaczej - tłumaczy J. Arsoba.
Jak wyjaśnia doświadczona psycholog, w pomaganiu rodzicom po stracie ważne jest to, żeby nie wywierać na nich nacisku, jeśli chodzi o przeżywanie śmierci dziecka. Rodzice mają prawo do smutku i żalu.
- Trafiają tutaj ludzie na różnym etapie żałoby. Chcę im przekazać, że ten proces jest czymś naturalnym. To, czego oni doświadczają, jest normalne. Mają do tego prawo. Nie jest to jakaś choroba ani zaburzenie. Ale ważne, żeby wiedzieć, że żałoba w którymś momencie się kończy i warto pozwolić na to, żeby się skończyła. Koniec żałoby nie kończy miłości, ale kończy okres cierpienia - mówi J. Arsoba.
Dlatego w rekolekcjach uczestniczyli także rodzice po stracie, którzy już przepracowali w sobie to tragiczne wydarzenie.
- Jest możliwe normalne życie po stracie dziecka - mówi Marzena Rodzik ze Szczecinka, która straciła troje dzieci w wyniku poronienia.
Jak podkreśla, w tak dramatycznych momentach, oprócz wsparcia bliskich, pomocna okazuje się także wiara. - Wiara daje inną perspektywę. Wiemy, że z naszym dzieckiem kiedyś znów się spotkamy. Pan Bóg potrafi także ukoić nasz ból - mówi M. Rodzik, opierając się na własnym doświadczeniu.
Rekolekcje dla rodziców po stracie dziecka odbędą się po raz kolejny również w Skrzatuszu. Poinformujemy na naszej stronie o ich terminie.