Zakładają więc przedsiębiorstwo, w którym będą drukować oraz sprzedawać rękodzieło. Zanim je zbudują, poszukują pieniędzy na remont i ofert prostej pracy od przedsiębiorców.
Dedykowaną osobom z niepełnosprawnością intelektualną i wieloraką pierwszą spółdzielnię socjalną buduje w Słupsku Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom i Dorosłym "Przystań". Na ponad
W przedsiębiorstwie mają działać pracownia poligraficzna, montażu i sklep charytatywny. A może i inne, jeśli znajdą się odpowiednie zlecenia od przedsiębiorców. Brakuje jednak pieniędzy na remont budynku, jako że projekt ma dotacje tylko na utworzenie miejsc pracy. Budynek zaś wymaga dostosowania do potrzeb osób niepełnosprawnych - remontu łazienek i zaplecza gospodarczego, wymiany drzwi i podłóg.
Przedsiębiorstwo pracy dla osób niepełnosprawnych powstaje w budynku po dawnej Noclegowni św. Brata Alberta Katarzyna Matejek /Foto Gość Pracująca ponad 35 lat z niepełnosprawnymi Zofia Stodoła, prezes stowarzyszenia, przekonuje, jak ważne jest stworzenie w regionie takiego przedsiębiorstwa. - Gdyby zdrowym, młodym ludziom zabronić wyjścia z domu, to byłby koszmar. Właśnie coś takiego przeżywają nasi podopieczni. Po zakończeniu szkoły są skazani na zamknięcie w czterech ścianach, nie mają żadnych perspektyw pracy. To osoby na tyle sprawne, że warsztaty terapii zajęciowej nie spełniają ich aspiracji. A potrafią wiele i chcą to wykorzystywać - mówi prezes.
Przekonuje, że przyszli pracownicy spółdzielni to osoby, które od lat są aktywne w różnych przestrzeniach miasta. - One nie tylko chcą coś dostać. Ale one też dają - zapewnia i wymienia niektóre z aktywności: od ponad 20 lat są wolontariuszami w Domu Pomocy Społecznej "Leśna Oaza", wystawiają jasełka w ośrodkach i kościołach, wiele z nich to honorowi krwiodawcy. - Warto komuś takiemu pomóc - przekonuje.
Wśród wolontariuszy DPS jest Dominik Graczyk. Od lat regularnie opiekuje się seniorami, wozi ich, robi kawę i rozmawia. Ale chciałby czegoś więcej. - Marzę, by robić coś prostego przy maszynach. No i nie chcę być na utrzymaniu rodziny, chcę zarabiać pieniądze - mówi.
- Tu nie chodzi o pieniądze, bo pewnie wielkiego dochodu z tego nie będzie - mówi Teresa Harasimiuk, mama 21-letniego Wojtka, ucznia Zespołu Szkół Technicznych. - Ważniejsze jest, by syn znalazł dla siebie stałe zajęcie. Bo do tej pory jest tak, że cały czas siedzi w domu. Jeszcze latem nie jest tak źle, ale zima to tragedia, zostaje tylko siedzenie przy komputerze...
Póki co, zarówno niepełnosprawni, ich rodzice, pracownicy stowarzyszenia, jak i terapeuci chcą zakasać rękawy i pracować przy remoncie budynku. O ile znajdą się pieniądze na materiały budowlane, prace mogą ruszyć od kwietnia. - Potrzebujemy minimum pomocy i sami staniemy do ciężkiej pracy - zapewnia Zofia Stodoła.
Państwo Harasimiukowie liczą, że znajdzie się tu dla Wojtka miejsce pracy Katarzyna Matejek /Foto Gość Sytuacja jest jednak trudna, bo na koncie związanym z remontem jest zaledwie 2 tys. zł. Jednak pani prezes ufa, że projekt uda się sfinalizować. Uważa bowiem, że okoliczności dotyczące powołania spółdzielni są Bożym darem. - Sytuacje, decyzje, budynek, który od miasta otrzymaliśmy - to wszystko nie jest przypadkowe. Nagle to się zdarzyło i wierzę, że jest na to Boży plan. I że mimo trudności, które towarzyszą projektowi, a które nas tak hartują, znajdą się ludzie dobrej woli - mówi i zarazem apeluje o otwarte serca inicjatorka spółdzielni.
Wśród nich będą mieli szansę znaleźć się wierni słupskich parafii, w których przeprowadzone będą zbiórki do puszek na ten cel.