Ruszył sezon na palmy wielkanocne. Jak je robić i jakie pomorskie zwyczaje są z nimi związane, podpowiada słupskie muzeum.
To już trzeci rok, gdy w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku zasiadają za stołami wypełnionymi krepiną, bukszpanem i drutem zainteresowani wykonaniem własnej palmy. W tym roku z takich zajęć skorzysta ponad 100 osób, głównie grupy zorganizowane. – To tradycja zanikająca, bo pracochłonna. Przecież łatwiej palmę kupić w sklepie czy nawet w ostatniej chwili pod kościołem – mówi prowadząca warsztaty Joanna Rutkowska z działu edukacji i promocji. – Ale niektórzy doceniają dawne zwyczaje i czerpią satysfakcję z tego, że ich palma nie jest masowym produktem. Zainteresowanie tematem jest duże.
– Zwyczaj święcenia gałązek wprowadzono do liturgii Niedzieli Palmowej w XI wieku. Nawiązuje on do wjazdu Pana Jezusa przed męką do Jerozolimy, gdy mieszkańcy witali Go, rzucając przed Nim gałązki palmowe. W naszym klimacie zastąpiły je palmy z gałązek wierzby, jednego z pierwszych zieleniejących wiosną drzew – wyjaśnia J. Rutkowska. – Ten element tradycji chrześcijańskiej nawiązywał do obrzędów pogańskich, gdzie wierzba była symbolem płodności.
W symbolice Kościoła palma stała się znakiem zmartwychwstania i nieśmiertelności duszy. Stąd zawołanie towarzyszące wychodzącym z kościołów w Niedzielę Palmową i smagających sąsiadów po nogach: „Palma bije, nie ja biję, za tydzień Wielki Dzień, za sześć noc Wielkanoc!”. Zwyczajów związanych w palmami jest więcej. Palma wetknięta za święty obraz miała chronić dom przed nieszczęściem, połykano też poświęcone puchate bazie, by ustrzec się przed chorobami gardła. W ludowej medycynie znane było lecznicze działanie wierzby.
– Najpierw jednak, już w Środę Popielcową, trzeba było zebrać witki wierzbowe, by zdążyły zakwitnąć – mówi instruktorka. – W Wielką Sobotę palmy palono, by popiół z nich wykorzystać w kolejnym roku do posypania głów w Środę Popielcową.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się