Nowy numer 22/2023 Archiwum

Lodołamaczka ze Szczecinka

Potrafiła kruszyć twardych: ich serca, dystans, niewiarę. Pozbawiona wzroku i słuchu, poznawała świat dotykiem.

Poczuć odpuszczenie

Szczecinek, kilkadziesiąt lat temu. Ulicą biegnie kobieta, krzycząc wniebogłosy: „Moje dziecko mówi, już mówi!”. Nie wygląda na młodą mamę. To pani Hryszkiewicz, szczęśliwa, że po raz pierwszy usłyszała od Krysi słowo „mama”. Po latach siostry nauczyły Krystynę wymawiać niektóre słowa. Jednak podstawowym sposobem komunikacji pozostały dotyk, smak, węch.

Gdy idąc do spowiedzi w Szczecinku, napisała na kartce swoje grzechy, nie przyszło jej do głowy, że ksiądz nie zna alfabetu Braille’a. Wyznanie musiała więc przetłumaczyć opiekunka. Krysia nie usłyszała rozgrzeszenia, ale poczuła je ciałem – podczas sakramentu dotykała kratek konfesjonału, więc odebrała jego drżenie, a gdy kapłan trzykrotnie zapukał na koniec, zrozumiała to – chwyciła za zapisane alfabetem Braille’a kartki i porwała je.

Hierarcha nie taki straszny

Na człowieka patrzyła od wewnątrz. Dystynkcje czy wygląd nie miały dla niej znaczenia. Sama też nie miała kompleksów. Jej „brzuszek jak beczka” był wyłącznie powodem do śmiechu. Dla niej było ważne to, co w środku. Jeśli ktoś ją zainteresował, po prostu chciała go poznać. Dotykiem.

Na wstępie liturgii w kaplicy w Laskach siostry zazwyczaj informują podopiecznych, jacy kapłani stoją przy ołtarzu. Pewnego razu był w tym gronie kard. Kazimierz Nycz. – Napisałam jej to na dłoni, a ona mi na to: nie znam – śmieje się s. Lidia. – Po Mszy św. poszłyśmy do zakrystii, by mogła go sobie „obejrzeć”. Zgodził się. Z początku, gdy go dotknęła, struchlał. Kiedy trafiła na krzyż na jego piersi, ucałowała go. Wówczas kardynał rozpłakał się. I przytulił ją. Krysia była prawdziwym lodołamaczem.

Wcześniej, gdy miała 16 lat, spotkała się z prymasem Stefanem Wyszyńskim. Poruszony jej losem kardynał zaprosił ją do siebie, by jako pierwsza osoba mogła ucałować pielgrzymującą po Polsce figurę Matki Bożej Fatimskiej. – Prymas chciał, by ucałowała stopy Maryi, ale ona, mająca ogromne poczucie godności osobistej, miała inny plan. Wyrwała się kierującym nią osobom, chwyciła figurę i pocałowała ją w usta, dopiero potem w stopy. Miała charakter od samego początku.

Wprawianie ludzi w konsternację nie powstrzymywało jej przed osiągnięciem celu, np. zbadania palcami splotu czyjegoś swetra, lubiła bowiem dziergać na drutach i zachłannie pragnęła poznawać nowe ściegi. Nawet upomniana przez opiekunki była na tyle przemyślna, by wykorzystać tłok w autobusie do dyskretnego wyliczenia palcami oczek prawych i lewych na interesującym ją ubraniu sąsiadki. W nawlekaniu nitki na igłę (igłę kładła na język) nie miała równych. Siostra Lidia z uśmiechem wspomina wszystkie swoje przegrane w tych wyścigach.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast