Nowy numer 22/2023 Archiwum

Lodołamaczka ze Szczecinka

Potrafiła kruszyć twardych: ich serca, dystans, niewiarę. Pozbawiona wzroku i słuchu, poznawała świat dotykiem.

Rower wodny

Życie ją cieszyło i chętnie to okazywała – śmiała się bez przerwy. Na twarzy głuchoniewidomej dziewczyny było wyraźnie widać, co przeżywa. Zresztą można było podejrzeć, co myśli, bo pisała o tym do siebie, na własnej dłoni. Ale czy miała poczucie humoru? Do tego potrzebna jest obserwacja mimiki rozmówcy, niuansów jego głosu. Bez tego trudno zażartować. A jednak… tak. A do tego lubiła drakę.

Jej prostolinijność wyrażała się w tym, że stawiała sprawy jasno i czasem lubiła się posprzeczać. – Na przykład o to, że ja, dużo młodsza od niej, powinnam pedałować na rowerze wodnym, gdy ją to zmęczyło. Ale była zarazem ufna. Ona sobie nie wyobrażała, że człowiek może być zły. Wiele rzeczy dla niej było oczywistością: nie kłamała, nie kombinowała. Jeśli miała zły dzień, podchodziła do mnie i mówiła wprost: nie kocham siostry. I odchodziła bokiem, nie czekając na moją reakcję.

Krystyna Hryszkiewicz zmarła 27 stycznia 2013 roku. – Po co taka Krystyna żyła? – prowokuje pytanie s. Lidia. – Ona nawróciła tabuny ludzi. I to tylko przez to, że żyła, że ktoś ją spotkał, o coś zapytał, zastanowił się.

Głuchoniewidoma lodołamaczka serc – twardych, smutnych, niewierzących – patronuje swojemu miastu z cmentarza. Jej grób można znaleźć (gdy wchodzi się bramą z ul. Słupskiej) w drugim rzędzie od końca, po prawej stronie.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast