Kapłani, służby mundurowe i wierni przybyli 24 kwietnia do wałeckiego kościoła pw. św. Antoniego, by pożegnać zmarłego br. Piotra Nowaka. Mszy żałobnej przewodniczył bp senior Paweł Cieślik.
Mszy żałobnej przewodniczył bp senior Paweł Cieślik.
– Gdybym miał najkrócej scharakteryzować br. Piotra, ująłbym to w słowie "pasja" – powiedział w homilii br. Waldemar Korba, gwardian i proboszcz wałeckiej parafii. Wymieniając dziedziny, w których wyrażała się pasja zmarłego po długiej chorobie kapucyna, zaczął od pierwszej, rozwiniętej w rodzinnym domu: pasji do mundurów. Bowiem to z munduru strażaka zrezygnował on tuż przed wstąpieniem do Wyższej Szkoły Pożarnictwa, gdy na pielgrzymce do Częstochowy poznał Zakon Braci Mniejszych Kapucynów.
– Do ostatka tą pasją żył jako kapelan strażaków w Wałczu i nie tylko – mówił br. Waldemar. – Te wszystkie pasje do mundurów, a był to też mundur policyjny, zwyciężył inny mundur: habit kapucyński, który nosił przez 29 lat i w którym został pochowany.
Br. Piotra pasjonowało również głoszenie słowa Bożego. Grafik prowadzenia rekolekcji adwentowych i wielkopostnych miał zazwyczaj gęsto zapełniony. Kolejną pasją zakonnika było... układanie (nieraz bardzo oryginalnych) bukietów w kościele.
Jednak najważniejsza pasja, to ta pisana dużą literą – bo złączona z Pasją Chrystusa – zrealizowana w tegorocznym Wielkim Poście, który br. Piotr spędził w Szpitalu Wojskowym w Wałczu na oddziale intensywnej terapii. – Pan Jezus tajemniczo zjednoczył go ze swoją męką i śmiercią na krzyżu tak bardzo, że gdy zaczynaliśmy odprawiać liturgię Męki Pańskiej w Wielki Piątek tu, w kościele, Piotr w szpitalu wyzionął ostatnie tchnienie – powiedział gwardian, zaświadczając, jak wiele dobra przy tej okazji się stało: modlitwa za umierającego, która rzuciła na kolana ludzi od Bałtyku po Tatry.
Na zakończenie Eucharystii bp Paweł Cieślik mówił o perspektywie patrzenia na umieranie: że jest ono największym czynem człowieka. – Ta śmierć, którą przeżywamy, która boli, nie jest końcem. Jest coś więcej, jest coś większego. Miłość nigdy nie umiera. Niemożliwe, by ona miała koniec – powiedział biskup senior. – Można odejść i być wciąż blisko.
Wcześniej Państwowa Straż Pożarna odznaczyła pośmiertnie br. Piotra srebrnym krzyżem św. Floriana, który złożono na trumnie w świątyni.
Zanim wierni ruszyli, by dotknięciem jej wieka pożegnać się ze swoim duszpasterzem, kilka osób zaświadczyło o niezwykłości zmarłego kapłana.
Ks. Ryszard Szczygieł, kapelan straży pożarnej, podkreślił, że posługa kapelana służb mundurowych to towarzyszenie, umiejętność patrzenia na życie, a zarazem niesienie nadziei pośród ludzkich tragedii.
Takiego towarzyszenia doświadczyli od swego kapelana, br. Piotra, wałeccy policjanci. I jeszcze czegoś: ogromnej kreatywności, aż po szalone pomysły. – Każdy z nas mówił o nim: przede wszystkim człowiek – powiedziała aspirant Beata Budzyń, rzecznik wałeckiej policji.
Po Mszy żałobnej w kościele św. Antoniego w Wałczu ciało zmarłego przewieziono do klasztoru w Krośnie n. Wisłokiem, by nazajutrz pochować je w grobowcu kapucynów.