Było zimno, deszczowo, kryzysowo, ale nie zrezygnowali. "Promieniści" pielgrzymi dotarli po trzech dniach na Górę Chełmską. Przywitał ich bp Krzysztof Włodarczyk.
Wyruszyli 1 maja – z Barwic, Gościna, Karlina, Łubowa, Słupska, Kołobrzegu, Szczecinka i Świdwina, a ostatniego dnia dołączyli do nich koszalinianie z parafii św. Marcina, którzy wspięli się na szczyt góry Krzyżanki przy dźwiękach orkiestry wojskowej. Mimo chłodnej pogody pielgrzymi – niektórzy z rocznymi dziećmi – nie zawrócili z drogi.
– Było bardzo trudno, ale trzymało nas to, że nieśliśmy ze sobą ważne intencje powierzone przez bliskich, chorych, starszych. W takiej modlitwie trzeba też ponieść jakąś ofiarę – mówi pani Ewa, katechetka z parafii pw. św. Józefa w Słupsku. Zauważa przy tym, że pogoda to istotny element duchowej wędrówki. – Tak jak całe życie jest drogą do Pana Boga, tak i tu mieliśmy różne dni. Czasem było przyjemnie, radośnie, ale były momenty kryzysu, zwłaszcza z powodu zimna, deszczu, ja właśnie taki przeżyłam dzisiaj – relacjonuje pątniczka. Podkreśla jednak, że nikt nie zrezygnował, przeciwnie, do 60 słupszczan, którzy wyruszyli 1 maja z parafii Mariackiej, dołączali na trasie kolejni.
Pani Ewa pamięta początki Pielgrzymki Promienistej, która pierwszy raz wyruszyła ze Słupska do sanktuarium Matki Bożej na Górze Chełmskiej przed 26 laty. – To była wówczas pielgrzymka całych rodzin, ich dzieci to dziś ludzie po trzydziestce. Obecnie grupę w większej części stanowi młodzież i to nas wszystkich odmładza, daje poczucie świeżości. Bo młodzi potrafią mobilizować nas, starszych, choćby do śpiewu – wyjaśnia katechetka.
Nie mniej trudu ponieśli pielgrzymi z Barwic i Łubowa (ci ostatni wyruszyli już 30 kwietnia). Młodzi, którzy zdominowali tę grupę, przekonali się, że dobrze czują się z pokoleniem swoich rodziców czy dziadków.
– To niesamowite, ale na pielgrzymce wszyscy, bez względu na wiek, jesteśmy wielką jednością. Choć tyle nas różni, czuje się to, że wszyscy jesteśmy tu w jednym celu. I to, że jest nad nami Pan Bóg – mówi nastoletnia Paula. Barwiczanka pielgrzymuje po raz drugi, tym razem to dla niej sprawdzian przed pieszą pielgrzymką do Częstochowy. – Jest ciężko, ale super. Bo na pielgrzymce można być bliżej Boga. Można tego doświadczyć we wspólnej modlitwie, śpiewie, w braterstwie.
Pielgrzymkę Promienistą zwieńczyła Msza św. polowa przy sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej. Przewodniczący jej bp Krzysztof Włodarczyk poruszył w homilii wątek pielgrzymowania na wzór Maryi, która wędruje z Kościołem, a zarazem jest mu przewodniczką do Jezusa. – Ona jest obecna nie tylko w wymiarze liturgicznym, ale też w codzienności, czego doświadczali na szlaku pielgrzymi, przyjmując Maryję jako Niewiastę wybraną przez Boga, która jest pośredniczką łask – powiedział biskup. – W Jej ręce Bóg złożył wszystkie skarby łask, a Ona nieustannie rozdaje je swoim dzieciom.
Biskup wskazał na jedną z tych łask: rys braterstwa, będący istotą pielgrzymowania, który sprawia, że w bracie i siostrze widzi się samego Chrystusa. Przekonywał, by odwdzięczyć się za te matczyne dary, np. przyozdabiając koronę Królowej Polski aktami zawierzania siebie Bogu. – Ona uczy nas ufnego znoszenia niedogodności, tego by nie jęczeć, nie narzekać, ale złączyć się w trudnościach z krzyżem Chrystusa – podpowiadał bp Włodarczyk, wymieniając wśród tych sposobów także służbę innym, wrażliwość na drugiego człowieka, dostrzeganie potrzebującego i to nie tylko ubogiego materialnie, ale też duchowo czy osamotnionego.
W końcu biskup wskazał, że te starania to część chrześcijańskiej tożsamości Polaków. – Jako Europejczycy budujemy naszą codzienność na wartościach chrześcijańskich i tym chcemy służyć Europie, ponieważ chcemy włączać się w budowanie wspólnoty ducha opartej na wierności Ewangelii, najpierw we własnym sercu, kształtując własne sumienie według prawa Bożego, a następnie w przestrzeni życia rodzinnego, środowiska pracy. To jest nasze zadanie: byśmy byli dumni z tego, że trzymamy się Chrystusa. To jest droga, której warto się trzymać, a także głosić nie tyle poprzez deklaracje, co postawę życia – mówił biskup, przestrzegając, by nie zaprzepaścić dziedzictwa pokoleń Polaków, którzy je wypracowali i okupili za cenę krwi.