Skrzypcowym popisem Konstantego Andrzeja Kulki zakończył się 53. Międzynarodowy Festiwal Organowy w Koszalinie.
Fragmentami "Czterech pór roku" Antonia Vivaldiego w wykonaniu znakomitego skrzypka K.A. Kulki i orkiestry Filharmonii Koszalińskiej melomani pożegnali się 30 sierpnia z festiwalowym latem w koszalińskiej katedrze.
Koncert otworzył Conrad Zwicky organowym wykonaniem utworów Bacha, Rheinbergera i Lefébure-Wély'ego, zamknęły zaś wyśpiewaniem "Stabat Mater" Pergolesiego chórzystki Pomeranii Cantat.
Bogdan Narloch, dyrektor festiwalu, ocenia 53. sezon za udany. - Dopisała nam frekwencja, o czym świadczy liczba sprzedanych biletów - stwierdził. Według niego, to wynik bardzo zróżnicowanego programu, który przypadł do gustu słuchaczom.
Zresztą frekwencja dopisała nie tylko w Koszalinie, gdzie odbywały się główne koncerty, czy w typowo nadmorskich miejscowościach, w których można było liczyć na zainteresowanie turystów, ale i w Bobolicach, Szczecinku, Białogardzie, co oznacza, że repertuar przyciągnął również samych mieszkańców. Znakomitym przykładem jest koncert, który odbył się w połowie lipca w Bobolicach, na który przybyło ponad tysiąc słuchaczy. - Ludzie przychodzą z ciekawości, by zobaczyć duże przedstawienie muzyczne - ocenia B. Narloch. - Jednak mam nadzieję, że potem łakną tego typu sztuki, która jest, co prawda, niezbyt prosta w percepcji, ale daje słuchaczom więcej szlachetnych przeżyć.
Jednym ze słuchaczy finałowego koncertu w katedrze był biskup diecezjalny Edward Dajczak. Na zakończenie zauważył, że muzyka jest tą sferą, która dociera głęboko do ludzkiego serca. - Cieszę się, że w koszalińskiej katedrze to wydarzenie, tak piękne i wzniosłe, powtarza się z roku na rok - nawiązał do tradycji festiwalu. - I będziemy z niecierpliwością czekali następnego roku.
Stałą bywalczynią katedralnych koncertów jest rodowita koszalinianka pani Bożena, która na ostatni koncert wybrała się z mężem Józefem i wnuczką Kasią, chórzystką Pomeranii Cantat. - To nie jest muzyka do kotleta, ale jest w niej coś takiego, co chce się przeżyć, czego nie da się wypowiedzieć. Gdy zabrzmi fuga Bacha, człowieka coś za gardło ściska - wyznała.
Dopiero po raz drugi przybyła na festiwal pani Regina z Ukrainy. Przed laty bywała na koncertach organowych w Kijowie i Charkowie. Od roku mieszka i pracuje w Koszalinie, toteż i tu przyszła posłuchać brzmienia organów. - Bardzo to lubię. Choć przyznam, że jeden z poprzednich koncertów mnie zaskoczył - powiedziała. - Usłyszałam piękną, ale i zdumiewającą interpretację rosyjskich baletów. Ale to dobrze, warto być zaskakiwanym.
Koszaliński Międzynarodowy Festiwal Organowy jest trzecim co do starszeństwa w Polsce (po oliwskim i kamieńskim), a pod względem liczby koncertów odbywających się w ramach festiwalu - pierwszy: wakacyjne koncerty odbywają się także we wnętrzach kościołów w Darłowie, Białogardzie, Bobolicach, Dźwirzynie, Mielnie, Szczecinku i Sarbinowie. W tym roku festiwal zawarł łącznie 29 koncertów. Trudno zliczyć liczbę artystów, którzy tego festiwalowego lata sprawili słuchaczom wyborne muzyczne doznania.
Nadto latem w regionie odbyły się również inne wydarzenia muzyczne prezentujące muzykę organową. Melomani mogli jej posłuchać w Kołobrzegu, Słupsku i - po raz pierwszy - w Ustce.