Od ponad ćwierć wieku mieszkańcy Połczyna-Zdroju zbierają się wokół krzyża, by uczcić pamięć zamordowanych w Katyniu polskich jeńców wojennych i ofiar ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich.
Za wszystkie ofiary, które straciły życie na nieludzkiej ziemi, modlono się podczas Mszy św. sprawowanej przy Katyńskim Krzyżu, o ich pamięć wołano także podczas Apelu Poległych.
– Polskie rodziny, z pokolenia na pokolenie, przekazywały prawdę o Katyniu, mając nadzieję, że ona zwycięży. I rzeczywiście zwyciężyła. Nasze doroczne spotkania pod krzyżem także są świadectwem prawdy. Tylko na fundamencie prawdy można mówić o przebaczeniu, budować współistnienie narodów, poszczególnych społeczeństw – mówił do uczestników wieczornej uroczystości ks. Zbigniew Witka-Jeżewski, proboszcz połczyńskiej parafii pw. św. Józefa.
Krzyż Katyński na połczyńskim cmentarzu postawiono w 1993 r. z inicjatywy nieżyjącego już połczynianina, Stefana Musiała, ocalonego z Kozielska plutonowego Korpusu Ochrony Pogranicza. Ze swoim pomysłem na uczczenie pamięci pomordowanych i garścią ziemi przywiezioną z Katynia z pierwszej oficjalnej pielgrzymki przyszedł do ówczesnego burmistrza miasta.
- W tym spotkaniu i w tym przedsięwzięciu widzę teraz jakiś znak, jakąś tajemnicę. To były moje ostatnie godziny urzędowania. Dwa tygodnie później odwołano mnie z funkcji burmistrza. Ale krzyż zdążyłem postawić – uśmiecha się Marian Janowski. Obok krzyża ułożył kilka podkładów kolejowych i tory.
- „Takie proste, a takie wymowne” - powiedział mi bp Ignacy Jeż, kiedy tu pierwszy raz przyjechał. I od razu zorientował się, że tory kolejowe mają rosyjski rozstaw. Wytłumaczyłem, że krzyż, na podstawie zdjęć, odtworzyliśmy taki, jak postawiono w Katyniu. Tory zaś są symboliczne: koleją wieziono przecież więźniów do obozów, a pociągi jechały po rosyjskich torach, o te kilkanaście centymetrów szerzej ułożonych – opowiada pan Marian. Marzy mu się jeszcze stworzenie Drogi Krzyżowej Golgoty Wschodu.
Złożenie kwiatów przy Krzyżu Katyńskim. Karolina Pawłowska /Foto GośćTo już tradycja, że podczas uroczystości młodzież szkolna przekazuje sobie z roku na rok brzozowy krzyż, który staje się dobrym pretekstem do mówienia w szkole o przeszłości. – Nasi uczniowie to bardzo młodzi ludzie i wydawałoby się, że treści związane z Katyniem są im niezmiernie odległe. Ale właśnie takie symbole to doskonały przyczynek do mówienia o trudnej, skomplikowanej przeszłości, i do kształtowania postaw patriotycznych. A także do przekazywania pamięci o ofiarach – przyznaje Mariola Stefanio, dyrektor Szkoły Podstawowej w Redle, gdzie Krzyż Pamięci był przez ostatni rok.
Na połczyńskim cmentarzu rosną też Dęby Katyńskie, którymi opiekują się uczniowie. Wśród nich jest dąb zamordowanego w Ostaszkowie aspiranta policji Jana Gałęziewskiego.
- Pamiętam, jak wyprowadzali tatę z posterunku. Widziałam, jak zrzucili mu czapkę z głowy i podeptali, z ramion zerwali dystynkcje i zakuli w kajdany. To był ostatni raz. Potem tylko mama dostała list z Ostaszkowa, w którym miał dwie prośby: o ciepły sweter i o to, by kształciła dzieci. I rzeczywiście chyba tylko to zobowiązanie sprawiło, że cała nasza czwórka pokończyła studia, bo gdy wróciliśmy z Syberii, mama była już bardzo schorowana – opowiada ze wzruszeniem Halina Gałęziowska-Stefanowska.
- To dla mnie symboliczne miejsce. Byłam w Katyniu, złożyłam kwiaty, zapaliłam znicz. Też symbolicznie, bo przecież nie wiadomo, gdzie leży jego ciało. Tu, dzięki tej życzliwej pamięci tak wielu osób, wracam, jak na grób taty – dodaje.