Losy padły na kierunek Gorzebądź i tam skierowali się pielgrzymi na rowerach. Orędzie miłosierdzia chcą wieźć głównie ludziom z małych miejscowości.
Dzięki temu dorocznemu objazdowi diecezji nowa ewangelizacja dociera na wioski i osiedla, na których ulicach zazwyczaj nie słyszy się Bożego orędzia.
18 września karawana Bożego Miłosierdzia wyruszyła po raz czwarty i będzie w trasie do końca miesiąca. Peleton cyklistów wiozących obraz Jezusa Miłosiernego liczy 14 osób. Nowością jest to, że obok wolontariuszy, mieszkańców domu i świeckich, którzy zgłosili się do udziału w akcji, są obecni także Bracia Miłosiernego Pana w granatowych habitach, a ich doświadczenie pokazuje, że ten znak oddania Bogu budzi wśród ludzi zaufanie.
Mszy św. w kaplicy Domu Miłosierdzia inaugurującej dwutygodniową wyprawę po drogach diecezji przewodniczył bp Edward Dajczak. – To, czego świadkami jesteśmy w tej Mszy św. posłania, jest bardzo kościelne i bardzo papieskie – powiedział na jej wstępie. – I jest to zgodne z tęsknotą papieża za Kościołem, który nie jest zamknięty, który idzie na ulice, który się wybrudzi po to, żeby inni usłyszeli Ewangelię. Bez wątpienie wynika to z tęsknoty samego Jezusa i w czasach, gdy w kościołach robi się pusto, przypominamy sobie, że Jezus większość życia spędził na ulicach. Że chodził właśnie po nich i tam szukał ludzi.
W homilii biskup ukazał wartość pielgrzymowania, obecnego już wśród ludu Starego Testamentu. – Nie wolno się zastać, zostać w jednym miejscu. To jest ważne w ogóle w kontekście naszej całej duchowości. To nas broni przed powielaniem wciąż tego samego oraz przed przerażeniem, że już nic nowego nas nie czeka. Takie przeżywanie wiary byłoby uśmiercające, a doświadcza tego wielu współczesnych – mówił bp Dajczak, za wzór wiary w drodze ukazując Maryję – zaskoczoną Bożym zwiastowaniem, ale przyjmującą je w pełni. – Trzeba pozwolić Bogu, by stawiał nam pytania, by nas prowadził. Niech Bóg nas zaskakuje, także w tej drodze, która jest przed wami, niech powie coś, czego nie bylibyśmy w stanie wymyślić.
Ks. Radosław Siwiński, pomysłodawca Karawany Bożego Miłosierdzia, podkreśla, że powierzenie się Bożemu prowadzeniu, wręcz pytanie Boga o zdanie na każdym skrzyżowaniu, jest podstawą tej ewangelizacji. Rano, podczas modlitwy z grupą karawaniarzy, ciągnął losy i – jak zaświadcza – pierwszym kierunkiem wskazanym przez Ducha Świętego jest Gorzebądź (kierunek Darłowo).
To kolejna akcja Domu Miłosierdzia, podczas której ewangelizatorzy zdają się całkowicie na Opatrzność Bożą. Jak wyjawia brat Franciszek, plecaki pielgrzymów są ubogie, bo liczą oni na troskę miłosiernego Ojca i napotkanych osób. – Nie bierzemy kosmetyków, a prócz bielizny wielu ubrań. Najważniejszy ekwipunek to gitara, bębenek i tuby – śmieje się – żeby ściągać na miejsce spotkania ludzi z okolicy. Bo mamy im dużo do powiedzenia o miłosiernej miłości Boga.
Ewangelizatorzy zabrali też cudowne medaliki, by zawierzać napotkanych Matce Bożej oraz obrazki z Jezusem Miłosiernym i z Koronką do Bożego Miłosierdzia.
– Ja już wiem, że podczas takiej akcji Pan Bóg troszczy się o wszystko, więc nie obawiam się, gdzie będziemy jeść, spać, gdzie dojedziemy i o której – mówi Małgorzata Łopacka odpowiedzialna za ewangelizację w Domu Miłosierdzia. – Idziemy w ciemno, ufamy Bogu i to jest piękne, nawet to, gdy spotykają nas trudności czy nieprzyjemne reakcje.
Anna Łebska z Domu Miłosierdzia po raz pierwszy od dawna wsiadła na rower… rankiem w dniu startu Karawany. – Nie mam kondycji, dlatego tym mocniej proszę Pana Jezusa, by mnie wspomógł – mówi. Przekonuje przy tym, że nie wyczyn jest najważniejszy. Liczy, że gdy ona będzie przekraczać samą siebie, Pan Bóg obdaruje ją łaskami. – Myślę, że będzie to piękny czas doświadczenia Bożej miłości.