Żeby powiedzieć sobie sakramentalne „tak”, musieli pokonać długą drogę. Nie tylko fizycznie, ale i duchowo. Przekonują, że na pierwszy małżeński pocałunek warto było czekać.
Spotykamy się w filharmonii. Między pakowaniem, finalizowaniem koszalińskich spraw a otwieraniem nowych, poznańskich, w napiętym grafiku młodych udaje się znaleźć godzinę, nim będą próbowali zdążyć na dworzec kolejowy. – Wkrótce zamykam magisterkę, zaczynam nowy kierunek, no i w końcu zamieszkamy razem – śmieje się Roksana. Od ślubu minął miesiąc. – Spędziliśmy miodowy tydzień razem, ale potem każde z nas wróciło do rodziców, bo tak było wygodniej z dojazdami – tłumaczy Michał. Razem dodają: − Bardzo się cieszymy, że już jesteśmy małżeństwem, ale dopiero się przekonamy, jak to jest być naprawdę razem.
Roksana
Żeby powiedzieć sobie sakramentalne „tak”, pokonali długą drogę – także duchową. – Teraz, z perspektywy czasu, wcale nie wydaje się taka długa – mówi Michał. – Nie? Mnie się wydaje ogromna! – wpada mu w słowo Roksana. – Może dlatego, że dla mnie wszystko jest wielką zmianą.
Wychowała się w rodzinie świadków Jehowy, ale szukać Pana Boga zaczęła w Kościele katolickim. – Myślałam o tym już w klasie maturalnej, na studiach to pragnienie zaczęło dojrzewać. Pewnej niedzieli chciałam pójść na Eucharystię, ale nie bardzo jeszcze orientowałam się w topografii Poznania. Postanowiłam więc pójść do kościoła, który mijałam w drodze na zajęcia. Byłam tam o godzinę za wcześnie, więc czekając na Mszę, czytałam ogłoszenia. A tam była informacja, że w październiku rozpoczyna się katechumenat, przygotowanie dorosłych do chrztu. Tak Pan Bóg odpowiada na pragnienia: zorganizował mi kurs, powiesił ogłoszenie, a ja miałam tylko przyjść – opowiada z uśmiechem. Każdy chrzest to wielkie wydarzenie. Nie każdy jednak ma szansę przeżyć go na stadionie. – Przyjmowałam chrzest podczas uroczystości rocznicowych związanych z chrztem Polski. To naprawdę było wielkie przeżycie – przyznaje ze śmiechem i dodaje po zastanowieniu: – Wybrałam Pana Boga osobiście, ale gdyby nie Michał, nie wiem, czy nie zgubiłabym się w swoich wątpliwościach, pytaniach, obawach.
Michał
– Odkrywanie Pana Boga przez Roksanę było też odkrywcze dla mnie. Zmuszało do zastanowienia i odpowiedzi na kilka ważnych pytań – wpada jej w słowo Michał. On wychował się w katolickiej rodzinie. W rozmodlonym domu, w którym Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, więc wszystko inne jest ułożone właściwie. Świadectwo wiary rodziców i dziadków daje bezpieczeństwo i komfort. – Roksana stawiała pytania, nad którymi wcześniej się nie zastanawiałem, bo wiara była dla mnie oczywista. Dostałem ją w pakiecie razem z wychowaniem i edukacją. Pełny zestaw. Wielu rzeczy wtedy się nie podważa. Próbując odpowiedzieć na wątpliwości Roksany, musiałem sam zadać sobie te pytania, żeby znaleźć na nie odpowiedź – tłumaczy. Wiedzieli na pewno, że jeśli będą budować relację, to tylko na Panu Bogu. – Nie mam wątpliwości, że warto opierać na Nim życie. Widzę, jak wielu naszych rówieśników czegoś szuka, są głodni szczęścia. Widzą szczęście jako przyjemność, a Pan Bóg kojarzy im się z zakazami. Tymczasem On daje znacznie więcej – mówi Michał.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się