Lata pracy duszpasterskiej z najmłodszymi owocują. Maluchy ciągną i na bal, i na cotygodniową formację.
Wigilię uroczystości Wszystkich Świętych kilkadziesiąt dzieci z Koszalina i okolic spędziło w sali kolumnowej w parafii ojców franciszkanów. Niektórych trzeba było specjalnie dopytać, by dowiedzieć się o prawdziwe imię przebranych Matek Bożych (jak ośmioletnia Justyna, która chce być do Niej podobna), aniołów czy świętych Faustyn. Ta do złudzenia przypominająca sekretarkę Bożego Miłosierdzia przeczy, że jest Faustyną – to św. Gertruda. Tylko Błażej ma to samo imię na balu i w rzeczywistości. Maluchy wraz z rodzicami przygotowały stroje i pigułkę wiedzy o żywocie swojego balowego patrona. Trzyletnia św. Kinga miała ułatwione zadanie, bo historię tej świętej poznała w wakacje podczas zwiedzania Wieliczki. Jej pięcioletni brat Franek wystąpił jako Noe, a - jak wyjaśniają jego rodzice - domowe budowanie atrybutu Noego, czyli arki, było niezłą przygodą. - Tę łódź razem kolorowaliśmy mazakami i trochę to trwało, ale to był naprawdę rodzinnie spędzony czas - mówi mama brzdąców Anna Dowgielewicz.
- Bal jest okazją, żeby wciągnąć dziecko w dobre inicjatywy, zwłaszcza w alternatywie do Halloween. Tam mamy straszydła, brzydotę, zło, tu: dobro, piękno i miłość, czyli to, czego każdy świadomy rodzic chce dla swojego dziecka. Dlatego tu przyszliśmy. To tutaj jest, na tym balu – mówi pani Anna. Jak tłumaczy, to zarazem okazja, by uciec z domu i nie pokazywać kilkulatkom potworów pukających do drzwi. - Wybraliśmy świętowanie w radości, dobru i pięknie - dodaje.
Z kultem świętych najmłodsi parafianie kościoła franciszkanów mogą spotkać się nie tylko w kaplicy adoracji, gdzie wystawionych jest wiele relikwiarzy, przenosi się on bowiem także na lekcje katechezy, spotkania oazowe i zabawy, takie jak bal świętych.
– Chodzi nam o to, by kult świętych był ciągle żywy, by dzieci chciały w codziennym życiu ich naśladować. Pomagamy im zrozumieć, że nie są to postaci z kosmosu, lecz ludzie, którzy żyli jak my i jak my zmagali się z problemami, a nawet z samymi sobą, bo nie wszyscy od razu byli tacy święci – mówi Elżbieta Szewczyk, katechetka w SP 13 i pomysłodawczyni balu, który w tym roku ma trzecią edycję.
Jak dodaje, wielu świętych dopiero w dorosłości odnalazło drogę do Pana Jezusa: - I dzieciom trzeba o tym mówić, bo przecież ich życiowe drogi będą różne, a warto, by wiedziały, że święty zawsze, nawet po życiowych porażkach, może być dla nich życiowym wzorem.
O. Przemysław Płaszczyński podkreśla, że bal świętych to sposób na połączenie katechezy z parafią. Bowiem każde pytanie: "Dlaczego ktoś konkretny poszedł do nieba i co go pociągało w Panu Bogu?" ma swoją odpowiedź. - W ten sposób promujemy wartości chrześcijańskie - mówi franciszkanin. - Poza tym kościół przestaje się dzieciom kojarzyć z miejscem, gdzie należy stać na baczność, ale okazuje się przestrzenią, gdzie jest dobra zabawa, muzyka, smakołyki. I to z dala od komputera. Nie musząc występować przeciwko komuś lub czemuś, przekazujemy dzieciom dobro.
Uczestnikami franciszkańskiego balu są głównie członkowie Oazy Dzieci Bożych i parafialnej scholi. Formacją dzieciaków z oazy zajmuje się m.in. Michał Koźma. Jak przekonuje, stworzenie środowiska duszpasterskiego najmłodszych w parafii, choć trwa lata, jest warte zachodu - sześcioosobowa grupka, która zawiązała się przed pięciu laty, rozrosła się w tym roku do 30 osób. Maluchy chcą chodzić na cotygodniowe spotkania, wyjeżdżać na dni wspólnoty czy brać udział w feriach parafialnych. - Zaczęło się od tego, że dzieci same tego chciały, głównie było to rodzeństwo oazowiczów, wpatrzone w starszych braci i siostry. No i wywiercili im dziurę w brzuchu, założyliśmy grupę. To się rozwija i dołączają do nas także dzieci spoza parafii, a nawet spoza Koszalina – mówi M. Koźma.
Wytańczone i wyskakane Maryje, Faustyny i Franciszkowie wynieśli na ulice Koszalina – opanowane przez halloweenową scenografię – swoje atrybuty: świecące, widoczne z daleka, białe balony, z którymi powrócili do domów.