Życiorys Edwarda Muchy pełen jest perypetii i ułańskiej fantazji. Choć nie brakuje w nim dramatów, 94-letni koszalinianin mówi krótko: "Myślę, że robiłem, co było trzeba".
Opowieść o żołnierzu Armii Krajowej, który po brawurowej ucieczce wstąpił w szeregi 7 Armii Amerykańskiej zaprezentowano podczas pokazu premierowego w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej.
– To film o człowieku, naszym sąsiedzie. Ale mówi też o tym, czym jest przyjaźń, strach, poświęcenie. Historia jest tłem dla tych wartości, o których mówi nasz bohater. O ile pokazujemy sprawy związane z rzezią wołyńską, akcją burza, partyzantką, służbą w armii amerykańskiej, przesłuchaniach na UB to i tak najważniejszy jest człowiek – mówi Marcin Maślanka, scenarzysta i reżyser filmu.
Ten człowiek to 94-letni koszalinianin. Urodzony w 1925 r. na Wołyniu Edward Mucha podczas II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej Obwodu Garwolin. W 1945 r. podjął brawurową ucieczkę na Zachód. Został żołnierzem 7 Armii Amerykańskiej i polskich kompanii wartowniczych.
– To historia pełna pełną perypetii, przygód i ułańskiej fantazji. Ta fantazja też stanie się powodem kłopotów, kiedy pan Edward już wstąpi w szeregi US Army – przyznaje twórca filmu, opowiadając o epizodzie związanym z samowolną przejażdżką samochodem generała Eisenhowera.
KOMAR - Partyzant w US Army [ZWIASTUN].Po powrocie do kraju w 1949 r. Komar został aresztowany przez UB. Przeszedł ciężkie śledztwo i więzienie.
– To były najtrudniejsze dla mnie momenty filmu. Już samo ogolenie głowy było bardzo przykrym doświadczeniem – mówi Bartosz Krauze, odtwórca roli "Komara". – Tym większe wrażenie robi dzisiaj pogoda ducha i optymizm życiowy pana Edwarda – dodaje.
Edward Mucha w Koszalinie mieszka od 1956 r. Jego historia była nieznana dla większości sąsiadów.
– Nigdy nie myślałem o tym, że będę bohaterem filmu, Kiedy szedłem do partyzantki, też nie pytałem, czy mi ktoś zapłaci i ile. Robiłem to, co do mnie należało – mówi Edward Mucha, który w koszalińskiej bibliotece po raz pierwszy miał okazję zobaczyć film o sobie.
– Wiem, co znaczą słowa „patriotyzm”, „ojczyzna”, „obowiązek”. Ja uczyłem się ich w domu, od ojca, piłsudczyka, który trzy razy walczył o Warszawę. Wróciłem do Polski, bo tu są moje korzenie, mój dom. Na UB, kiedy bili, też myślałem o tym, że trzeba to jakoś przetrwać i żyć porządnie – przyznaje.
Obraz podobał się także córce bohatera. – Bardzo to przeżyłam, nawet trochę się wzruszyłam. Jestem dumna z ojca. U nas w domu rozmawiało się o tym, ale cieszę się, że tata dożył takich czasów, kiedy można mówić o tym głośno – mówi Czesława Kulczycka.
Film „Komar. Partyzant w US Army” to 7 produkcja z cyklu „Koszalin. Historie zapomniane”. Jej autorami są rekonstruktorzy z GRH „Gryf” oraz filmowcy z Projektu Filmowego Jart. Wyprodukowane przez nich filmy opowiadają o mało znanych epizodach historii i mieszkających w sąsiedztwie bohaterach. Trafiają do szkół, na festiwale i pokazywane daleko poza granicami Polski.