Na zaproszenie bp. Krzysztofa Włodarczyka, by wigilijny wieczór spędzić na modlitwie i wspólnym biesiadowaniu, odpowiedziało 150 koszalinian.
Spotkanie rozpoczęła Msza św. w wigilijny wieczór w kaplicy Domu Miłosierdzia Bożego w Koszalinie. Zgromadzili się tu bezdomni, ubodzy i samotni, a także mieszkańcy domu i wolontariusze.
Biskup Włodarczyk na początku homilii nawiązał do listu apostolskiego papieża Franciszka "O znaczeniu i wartości żłóbka", przekonując, aby w małym, bezbronnym Dziecięciu ujrzeć Zbawiciela i kontemplować niepojętą tajemnicę wcielenia Syna Bożego. - Jezus Chrystus stał się człowiekiem i był do nas podobny we wszystkim oprócz grzechu - przypomniał biskup. - Jezus od początku życia na ziemi dzieli ludzki los w jego najcięższym wydaniu - zamiast kołyski, mając żłób.
Kaznodzieja przekonywał zebranych, że Bóg jest dostępny dla każdego człowieka, że przy Bożym Dziecięciu każdy może czuć się bezpieczny. - Każdy może wejść do stajni, jeśli ma dość pokory. Ale czy możny tego świata ma jej tyle, żeby wejść do stajenki? - pytał biskup, wskazując na znak, jakim jest wejście do bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem: prowadzi do niej małe wejście, co sprawia, że przechodząc, trzeba się pochylić. - Im ktoś jest większy, tym więcej kosztuje go to wejście - tłumaczył.
Biskup powiedział, że dzięki przyjściu na świat Syna Bożego w ludzkim ciele słowo "człowiek" brzmi dumnie. Zaznaczył, że Bóg nie stałby się człowiekiem, gdyby nie wypowiedziane "tak" konkretnego człowieka - Maryi.
Po Mszy św. wszyscy udali się piętro wyżej na wigilijną wieczerzę. Do stołów zasiadło, jak podają organizatorzy, 150 osób - głównie ubogich, bezdomnych, samotnych, w kryzysie. Jak mówi gospodarz Domu Miłosierdzia Bożego ks. Radosław Siwiński, towarzyszenie ubogim w ten wieczór wpisuje się w misję stowarzyszenia.
- Wiemy, że ludzie przeżywają dramaty, kiedy ten wieczór muszą spędzić samotnie. Nie chcemy pozwolić, by ktokolwiek pozostał w tym czasie sam, to nasza powinność - zaznaczył. - Chcemy, by to Chrystusowe światło, które ujrzał naród kroczący w ciemnościach, ogarnęło każdego człowieka. Dlatego otwieramy nasze progi, bo chcemy podarować im nie tylko posiłek, co jest przecież sprawą najbardziej podstawową, ale też dobrą obecność.
Po tej Mszy św. i wieczerzy dla ubogich mieszkańcy Domu Miłosierdzia zasiedli do świętowania w swoim gronie, a potem uczestniczyli w Pasterce i kolędowaniu. To dla nich nie tylko przywilej, ale i obowiązek.
- Jako mieszkańcy Domu Miłosierdzia mamy zwyczaj, że ten wieczór spędzamy wspólnie. Do rodzinnych domów rozjeżdżamy się dopiero nazajutrz, ale w Wigilię chcemy być razem - tłumaczy ks. Siwiński. - To ważne, skoro cały rok żyjemy razem w dobrych i trudnych sytuacjach. Wigilia to czas, kiedy razem chcemy przeżyć głębsze spotkanie, które nas zjednoczy i które jest miejscem wzajemnego przebaczenia różnych win, słów, jakie zaciągnęliśmy wobec siebie w ciągu długiego roku pracy w naszym domu.