Trzy dni to wystarczająco dużo czasu, żeby odkrywać ważne sprawy w codzienności i wypoczynku. Zwłaszcza kiedy telefon zastąpi zabawa z rówieśnikami, a zamiast komputera uruchomiona zostanie wyobraźnia.
Dominik swoje skarby gromadzi w kieszeni kurtki. Z dumą pokazuje całą garść drobnych, połyskujących kamyczków.
Julia znalazła różową muszelkę, w kamyku Oli można dopatrzeć się odcisku prehistorycznego zwierzątka.
– A to fragment butelki, w której jakiś marynarz rozbitek schował list – opowiada z przekonaniem Martyna. Mały, wyszlifowany przez morze kawałek zielonego szkiełka zainspirował ją do ułożenia całej historii o rozbitku i jego statku. Takie też będzie zadanie, kiedy młodzi odkrywcy wrócą z plaży do ośrodka i podzielą się opowieściami o odnalezionych podczas spaceru skarbów.
- To dobry pretekst do tego, żeby porozmawiać o tym, co jest naprawdę ważne, cenne. O tym, że warto się schylić i poszukać, że różne rzeczy mają różną wartość dla każdego człowieka. O tym, że każdy człowieka dla Pana Boga jest skarbem – tłumaczy Klaudia Soczewka, jedna z szóstki animatorów, którzy podczas tego weekendu opiekują się oazowiczami. Do Kołobrzegu-Podczela zjechało się ich 44. To najmłodsi uczestnicy zimowych rekolekcji, czyli dzieci z klas IV-VI.
- Potrzebują dużo ruchu, sporo aktywnych przerywników. Z młodzieżą jest więcej wiedzy do przekazania, podczas rekolekcji dziecięcych skupiamy się bardziej na budowaniu relacji. To wbrew pozorom wcale nie jest łatwiejsze. Mnie samej czasami relacje sprawiają problem i okazuje się, że jako animator bardzo dużo na tym korzystam – przyznaje ze namysłem Klaudia.
Trzydniowej przygodzie zimowej przyświeca hasło: „Człowiek człowiekowi bratem”.
– Popularne powiedzenie mówi, że człowiek człowiekowi wilkiem. My chcemy przełamywać takie myślenie i uczyć się, jak być dla siebie bratem – wyjaśnia ks. Wojciech Pawlak. Rekolekcje opierają się na przypowieści o Miłosierny Samarytaninie. – To znaczy, że zwracamy dzieciom uwagę na kilka elementów zawartych w tej przypowieści. Po pierwsze przełamywanie murów między ludźmi, na przykład takich jak konflikt, dzielący Samarytan i Żydów. Drugi element to zamienienie ciekawości na współczucie. A trzeci to zaczynanie zmian w swoim postępowaniu od małych kroków – objaśnia prowadzący rekolekcje duszpasterz.
Weekend spędzony z rówieśnikami na dobrej zabawie i formacji. Karolina Pawłowska /Foto Gość– Staramy się odnosić do konkretów, do przykładów z życia, żeby pokazać, że w tej materii nie chodzi o zmienianie świata, ale najprostsze rzeczy: wyniesienie śmieci bez gadania, wypełnianie obowiązków, uśmiech dla kolegi. „Wplatamy” Pana Boga w czas odpoczynku. To nie są poważne rekolekcje, na których przekazuje się ważne treści, ale trzy dni zabawy z rówieśnikami, podczas której jak się okazuje, z powodzeniem można mówić o ważnych sprawach. I odkrywać Pana Boga w codzienności – dodaje.
Chłopcy od zbierania muszelek wolą tropienie tajemnic. – Dlatego ruszamy na odkrywanie hangarów, w których dawniej stacjonowało wojsko. Będziemy szukać skarbów i badać tajemnice z przeszłości – śmieje się kleryk Wojtek Borkowski.
Dzieci w lot łapią przyświecającą zabawie ideę. – Co może być skarbem? Rodzina, przyjaciele. Uśmiech też może być skarbem. I można się skarbami dzielić nawet, jak ma się niewiele – tłumaczą Julia Krawiec i Ania Ocha.
W swoich spacerowych łupach mają zielone szkiełko, kamyczek w kształcie serduszka, muszelki. A animatorka Natalia ma… zupełnie przemoczone trampki.
– Bohatersko ratowała frisbee, które wpadło do wody – cieszą się dziewczynki z jej grupy.
Mimo przygody opiekunce humor też dopisuje. Od dwóch lat jeździ na oazy jako animatorka. Rozmysłem wybiera przede wszystkim te dziecięce.
- Dzieciaki uczą mnie radości i spontaniczności, bo na studiach człowiek się strasznie poważny robi. Ale uczą też odpowiedzialności, bo bardzo szybko zaczynają naśladować to, co robimy – tłumaczy Natalia Senator. Jej zdaniem choć trzy dni to niewiele czasu, można dobrze go wykorzystać. - Na przykład pokazać, że istnieje świat poza telefonem komórkowym – śmieje się animatorka.
Rzeczywiście, komórki na trzy dni właściwie znikają – jest wyznaczony czas, kiedy oazowicze mogą zadzwonić do rodziców. Za to bardzo szybko okazuje się, że świat realny wcale nie musi być nudny i pozbawiony wyobraźni. Tę trzeba uruchomić, że sprostać następnemu zadaniu: opowiedzeniu swoich historii o znalezionych skarbach.
- Chciałabym, żeby dzieciaki zrozumiały na przykład to, że jeśli każda rzecz ma swoją historię, ma ją tym bardziej każdy człowiek. I warto poświęcić czas, żeby ja odkryć – dodaje Natalia.