W Najświętszym Sakramencie wyszedł do tych, którzy nie mogą przyjść do Niego. Księża ruszyli na ulice, by błogosławić wiernym, którzy ze względu na stan epidemii pozostają w domach.
Duszpasterze ze szczecineckich parafii w Godzinie Miłosierdzia wyszli na ulice miasta, niosąc Pana Jezusa w monstrancji. Po drodze wielokrotnie błogosławili i prosili Boga o ratunek przed zarazą. Bez wiernych. Do tych apelowali, by w tym czasie się modlili, ale w trosce o wspólne bezpieczeństwo pozostali w domach.
- Nie wszyscy będą w kościele, bo nie mogą przyjść, więc my idziemy z Panem Jezusem do nich. To umocnienie dla tych, którzy są w domach, może są w lęku, może się niepokoją. Jezus przychodzi do nich z błogosławieństwem, a więc i łaską. Drugi cel takiej procesji to prośba o zatrzymanie epidemii, o zdrowie dla chorych - mówi ks. dr Jacek Lewiński, szczecinecki dziekan i proboszcz parafii Mariackiej w Szczecinku.
Błogosławieństwo dla mieszkańców Szczecinka. Karolina Pawłowska /Foto GośćZwłaszcza na osiedlach, w blokach, widać było, że ludzie czekają na Pana Jezusa. Otwierali okna, wychodzili na balkony, klękali - relacjonuje duszpasterz.
Samotna procesja księdza to poruszający widok, zwłaszcza dla wiernych, którzy przyzwyczajeni są, że Najświętszemu Sakramentowi towarzyszy zwykle liczna asysta, śpiewa się pieśni, niesie feretrony.
Nie tylko mieszkańcy miast doświadczyli błogosławieństwa. Procesja przeszła także przez Skrzatusz. Najświętszy Sakrament przemierzał wieś w asyście księdza i sióstr Uczennic Krzyża, odmawiających Koronkę do Bożego Miłosierdzia i Różaniec. Na dźwięk dzwonków oznajmiających przyjście Pana Jezusa otwierały się okna, niektórzy wychodzili przed zabudowania.