O tym, jak sytuacja wygląda na wyspie, opowiada ks. Ryszard Szczygielski SDB, pochodzący z Krosina misjonarz, który od ponad 15 lat posługuje na wyspach Oceanu Indyjskiego.
Misjonarz pracuje w Betafo, gdzie salezjanie prowadzą trzy szkoły: podstawową, gimnazjum i liceum oraz dom formacyjny dla aspirantów, którzy po liceum rozeznają swoje powołanie.
- Od dwóch tygodni nasze szkoły są pozamykane, a w kościele we Mszy Świętej uczestniczą tylko nasi aspiranci (chłopcy z małego seminarium, którzy nie zdążyli wrócić do domu przed zamknięciem dróg). Na szczęście dla naszych parafian mamy nasze lokalne radio (pierwsze katolickie na Madagaskarze!), dzięki któremu możemy każdego dnia emitować Mszę Świętą. My sami siedzimy w domu i ograniczamy nasze kontakty z innymi. Wyjątki stanowią wezwania do chorych, pogrzeb i zakupy. Ja sam od czasu do czasu wymykam się do miasta po najważniejsze sprawy i od czasu do czasu do naszych sióstr salezjanek z posługa kapłańską - pisze ks. Ryszard Szczygielski.
Epidemia nie ominęła wyspy, choć jak zauważa misjonarz, sytuacja nie jest zła.
- Mamy 72 przypadki zakażenia się wirusem (2 osoby, które wyzdrowiały) i jak dotąd żadnego śmiertelnego. Wczoraj wieczorem [5 kwietnia], prezydent Andry Rajoelna przedłużył na kolejnych 15 dni kwarantannę. Nie jest ona taka sama dla wszystkich regionów kraju. Najbardziej narażone są regiony stolicy Antananariwy (Analamanga), miasta portowego Tamatawy (Atsinanana) i ostatnio Fianarantoa (Matsiatra Ambony). Stolica i Tamataw są od 21 marca objęte całkowitą kwarantanną. Zamknięte są do nich drogi, podobnie transport publiczny w samych miastach, a na rogatkach wystawione są punkty kontroli sanitarnej. Transport jest ograniczony tylko do najbardziej potrzebnych usług, a prywatnie tylko do dwóch osób w samochodzie (pasażer ma siedzieć z tyłu). Oficjalnie do tych dwóch miast dołączyła Fianarantsoa, a to z racji przypadków zakażeń oraz epidemii dżumy (o niej jeszcze się oficjalnie nie mówi). W całym kraju obowiązuje zakaz zgromadzeń publicznych. Jak się można domyśleć, dotyczy to również szkół i kościołów. Wiele zakładów, w tym także prywatnych, jest pozamykanych. W naszym przypadku jest podobnie - relacjonuje salezjanin.
Pochodzący z Krosina misjonarz od ponad dekady posługuje na Madagaskarze. Karolina Pawłowska /Foto Gość- Na początku epidemii stawialiśmy sobie pytania, jak to z nią będzie i jak ona przyjmie się na Madagaskarze... Osobiście miałem wiele obaw. Nasz kraj jest biedny, a ludzie potrzebują pracy i jedzenia. Zostać w domu, oznaczałoby dla nich cierpieć z głodu. Jeśli nie teraz, dzięki drobnym oszczędnościom, to później, kiedy one się skończą. Okazało się, że nasza społeczność potrafi się zmobilizować. Oczywiście nie wszyscy, ale wygląda to bardzo dobrze. Poza tym mamy nasze tradycyjne metody na chorobę. Naszym lekarstwem są tutejsze rośliny lecznicze: ravintsara i kininina fotsy (biała chinina). Według naszej pani doktor, to właśnie one w naturalny sposób strzegą nasz biedny kraj przed tą chorobą.
Nie zaprzestajemy naszej codziennej modlitwy w intencji zakażonych wirusem i zachowania od niego naszych braci i sióstr. A ja w sposób szczególny spoglądam na naszą ojczyznę i modlę się za nią, prosząc dobrego Boga, by i ją ustrzegł przed chorobą i nieszczęściem.
Z nadzieją spoglądam w przyszłość w tym czasie, gdy cały Kościół przygotowuje się do Świąt Wielkanocnych, bo Chrystus zmartwychwstały mocniejszy jest niż śmierć! - pisze ks. Ryszard, przekazują życzenia wielkanocne także wszystkim Czytelnikom Gościa Niedzielnego.