W kościele pw. Matki Bożej Uzdrowienia Chorych w Dźwirzynie prezbiterzy i wierni pożegnali ks. Ireneusza Żejmę. Z powodu ograniczeń sanitarnych wielu przyjaciół, bliskich i parafian mogło jednie duchowo włączyć się w ostatnie pożegnanie zmarłego kapłana.
Razem z bp. Krzysztofem Włodarczykiem zebrali się wokół trumny w nadmorskim kościele, w którym ks. Ireneusz rezydował od kilku lat, ratując podupadające zdrowie. U boku opiekującego się nim brata - dźwirzyńskiego proboszcza.
- W moim życiu dana była mi niezwykła łaska podwójnego braterstwa - krwi i sakramentalnego, niezatartego znaku odciśniętego w duszy. I chyba to pozwoliło mi lepiej zrozumieć kapłaństwo jako braterstwo - mówił ks. Marek Żejmo, żegnając młodszego brata.
- My dziś trochę odchodzimy od braterskiej więzi w kapłaństwie, zastępując ją nieraz tandetnymi erzacami: znajomościami, swojactwem, elitarnością, solidarnością zawodową i najgorszym - strategią bycia księdzem. Jeżeli ktoś szuka przyczyn kryzysów wspólnotowych - czy w rodzinie, małżeństwie czy kapłaństwie - to u podstaw leży zamiana ludzkich relacji i odniesień na strategie. Strategia może zabić - mówił.
Ksiądz Ireneusz od lat zmagał się nie tyko z dolegliwościami. - Stał się ofiarą strategii. Polegała ona na tym, że ktoś podłączył mu odwrotnie kroplówkę. Zwykle kroplówka wzmacnia pacjenta. Ta działała odwrotnie - odsysała życie. Kropla po kropli, dzień po dniu, przez ponad 10 lat. W poniedziałek o godz. 9.35 odessała resztkę życia. Na szczęście w tym momencie włączyła się pompa wtłaczająca w martwotę ciała życie wieczne - mówił ks. Marek.
Ksiądz Ireneusz urodził się 17 listopada 1956 roku. Po maturze poszedł po śladach starszego o dwa lata brata do Wyższego Seminarium Duchownego w Gościkowie-Paradyżu. Święcenia prezbiteratu przyjął z rąk bp. Ignacego Jeża w kościele pw. Narodzenia NMP w Szczecinku. Pracował w Słupsku, Starym Chwalimie, Dębnicy Kaszubskiej, Jastrowiu, Kaliszu Pomorskim i Barwicach. Przez 9 lat proboszczował w nowo powstałej parafii pw. Świętej Trójcy w Mierzynie, a kolejne 11 - w parafii pw. Wniebowstąpienia Pańskiego w Dygowie.
Po kilkuletnim urlopie przez dwa lata służył pomocą chorym w Regionalnym Szpitalu w Kołobrzegu. To była dla niego ważna posługa. "Szacunek dla cierpiących towarzyszy mi od początku mojej pracy kapłańskiej, kiedy byłem kapelanem szpitala w Słupsku. Tam dostrzegłem wielką potrzebę dotarcia do tych najbardziej chyba potrzebujących. Człowiek ma w sobie taką tendencję, żeby czasem trochę się nad sobą poużalać. Dopiero w konfrontacji z prawdziwym bólem, starością i samotnością można się przekonać, co to są rzeczywiste problemy" - mówił wiele lat wcześniej w rozmowie z "Gościem Niedzielnym", opowiadając o swojej pracy duszpasterskiej.
Rzadko miał okazję mówić ostatnimi czasy, częściej pisał. Swoimi przemyśleniami dzielił się w mediach społecznościowych. - Krótkie, ale głębokie w treści komentarze do niedzielnej Ewangelii, uroczystości, wydarzenia. Poruszające trafnością spostrzeżeń, celnością, poetyckością formy, zapadające w dusze - podsumowuje jedna z internetowych znajomych.
Jego teksty ukazywały się również na portalu Kołobrzeg Wiary. Jacek Pechman, który zaprosił ks. Irka do współpracy przy tym przedsięwzięciu, czwartkową telefoniczną rozmowę zapamięta jak przesłanie. Choć prowadzona na szpitalnym łóżku, wcale nie miała być jeszcze tą ostatnią.
- Na zakończenie rozmowy usłyszałem: "Nulla sine Deo mens bona est". Zacząłem szybko szukać w pamięci polskiego znaczenia tej myśli, ale ks. Irek zdążył mnie wyprzedzić. - "Bez Boga żadna myśl nie jest dobra" - powiedział. - "Niech te słowa panu, panie Jacku, codziennie towarzyszą" - opowiada.
Żegnając brata, ks. Marek dziękował Bogu za jego życie i kapłaństwo. - Dziękuję Ci za dobro, które dzięki niemu odkrywaliśmy i odkrywać będziemy. Dziękuję za to, że pozwoliłeś nam zachować nie tylko pamiątkowe albumy, zamknięte w szufladach naszych biurek, ale przede wszystkim doświadczenie dobra i miłości, które zamknęliśmy w kruchych szkatułkach naszych serc, gdy zatrzymało się serce mojego brata - mówił dźwirzyński proboszcz.
Ksiądz Ireneusz zmarł w kołobrzeskim szpitalu 4 maja. Jutro spocznie na cmentarzu komunalnym w Szczecinku. O godz. 11.30 trumna z ciałem zmarłego zostanie wystawiona w kaplicy cmentarnej, o godz. 12 - procesja i złożenie do grobu. Uroczystości pogrzebowej przewodniczyć będzie bp Krzysztof Zadarko.