Sanktuarium św. Józefa ma kolejnych orędowników - św. Brata Alberta i św. Rafała Kalinowskiego.
Uroczystości wprowadzenia relikwii św. Brata Alberta Chmielowskiego i św. Rafała Kalinowskiego do słupskiego sanktuarium 27 maja przewodniczył bp Krzysztof Włodarczyk.
Oprócz głównego patrona sanktuarium – św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, parafia ma także orędowników w osobach św. Jana Pawła II, św. Andrzeja Bassette'a i św. siostry Faustyny. Nie bez powodu do tego grona dołączyli właśnie dwaj kolejni święci.
Jak wyjaśnia proboszcz i kustosz sanktuarium ks. Władysław Stec-Sala, relikwie św. Brata Alberta to ukłon w stronę parafian, z których niemała część to ludzie ubodzy materialnie, starsi i osamotnieni. – Ten święty sam doświadczył cierpienia, nawet kalectwa, ale siłę czerpał z Pana Jezusa. Jest pięknym przykładem dla nas, ponieważ w tym swoim cierpieniu on jeszcze niósł pomoc innym cierpiącym – wyjaśnia proboszcz.
Św. Rafał od Józefa, bo takie imię zakonne obrał sobie Rafał Kalinowski, to przede wszystkim wielki czciciel św. Józefa, stąd w słupskim sanktuarium nie mogło zabraknąć jego relikwii. Drugim powodem zaproszenia go do grona opiekunów parafii jest patriotyzm tego Polaka zesłanego na Sybir. – Tak bardzo potrzebny jest jego przykład na czasy współczesne. Teraz jest wśród nas, żebyśmy z wiarą wzywali go w trudnych czasach dla Polski – podsumowuje ks. Stec-Sala.
Tę nieugiętość św. Rafała Kalinowskiego w miłości wobec ojczyzny podkreślił w homilii bp Włodarczyk. – On nabierał ducha patriotyzmu w swojej rodzinie – stwierdził. – Nie był zwolennikiem patriotyzmu emocjonalnego, wyrażającego się w manifestacjach. Mówił, że ojczyzna potrzebuje nie krwi, lecz potu i pracy, a także wysiłku intelektualnego.
Św. Rafał uważał, że zabezpieczenie tożsamości Polaka to zadanie rodziny. – Jak z tego lekcja dla nas? –pytał bp Włodarczyk. – Że trzeba nieustannie mówić o godności narodu, o życzliwości, miłości między ludźmi. Trzeba troszczyć się też o zdrowie i patriotyzm, bo bez wzajemnych relacji, bez społecznej ofiarnej miłości, bez poświęcenia, puste będą słowa i piękne deklaracje, które tak często słyszymy z ust polityków.
Jak kształtować to polskie serce, według bp. Włodarczyka podpowiada św. Brat Albert, który we wrażliwości serca, wyrażającej się w talencie malarskim, poszedł dalej: podjął próbę życia konsekrowanego we franciszkańskim charyzmacie prostoty i ubóstwa. – Jego wrażliwe serce odkrywało obszary nędzy w Krakowie i nie mógł pozostać na to obojętnym – mówił kaznodzieja, podkreślając, że działalność charytatywną Brat Albert podjął bez wsparcia jakiejkolwiek instytucji. – Nie miał wpływu na politykę, nie mógł zmienić systemu politycznego, ale zrobił to, co mógł. Jego wyjście ku ubogim wiązało się z głębokim zaufaniem Bogu.
Parafiankę Lidię Jureń poruszają życiorysy nowych opiekunów parafii. Na przykład to, że Rafał Kalinowski, który przeżył kryzys wiary, a wręcz "pokłócił się" z Bogiem i nie przystępował do spowiedzi, jednak w końcu odnalazł drogę do Boga. – To święty na te czasy, daje nam nadzieję, że Bóg nigdy nie zostawia człowieka, ale zawsze po niego przychodzi – stwierdziła.
Małgorzata Środa dodaje, że cześć dla relikwii to przejaw wiary w obcowanie świętych. Według niej to powrót, małymi krokami, do wiary, jaką mieli nasi przodkowie, którzy autentycznie kochali Matkę Bożą i świętych. – To dobry moment na wprowadzenie relikwii, teraz, kiedy jesteśmy bezradni, kiedy jest taka zawierucha. Bo kto ma nam pomóc?
Jak wyznaje, sama doświadczyła wielokrotnie żywej relacji z świętymi. – Brat Albert zaś jest mi szczególnie bliski – mówi i cytuje ulubione zdanie tego ojca ubogich: "Nisko siadać, mało jadać, dużo robić, mało gadać". – Kocham go za to, że choć był tak utalentowany, potrafił zrezygnować ze swojego "ja".