W strugach deszczu i nie tak tłumnie jak zazwyczaj koszalinianie wraz z biskupem pomocniczym przeszli w procesji od kościoła oo. franciszkanów do Domu Miłosierdzia Bożego.
Koszalińskie parafie zorganizowały procesje Bożego Ciała w różny sposób. Wierni wychodzili na ulice swoich osiedli albo szli w krótkiej procesji wokół kościoła. Główna procesja z udziałem biskupa przeszła od kościoła oo. franciszkanów do Domu Miłosierdzia Bożego.
Bp Krzysztof Włodarczyk mówił m.in. o istocie przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa.
- Ze wszystkich naszych świętości jedna jest największa. To Najświętszy Sakrament. Niczego nie ujmuję świętości chrztu świętego, bierzmowania, kapłaństwa, małżeństwa, pokuty ani namaszczenia chorych. Nie umniejszam świętości Pisma Świętego ani znaków i narzędzi, przez które Bóg działa i staje się obecny. Ale tej obecności, z którą mamy do czynienia w Eucharystii, nie da się porównać z żadną inną - powiedział biskup.
Tłumacząc, na czym polega przeistoczenie, biskup wyjaśniał: - Kościół katolicki naucza, że podczas konsekracji następuje przeistoczenie, czyli zamiana całej istoty (substancji) chleba i wina w istotę (substancję) Ciała i Krwi Chrystusa. Tak odczytujemy słowa Pana Jezusa: "To jest Ciało moje" i "To jest kielich Krwi mojej". Nie chodzi o symbol, ale o rzeczywistość niewidoczną dla oczu, o której św. Tomasz z Akwinu w hymnie eucharystycznym na Boże Ciało napisał: "Mylą się, o Boże, w Tobie wzrok i smak".
Uczestnicy procesji usłyszeli: - To nic, że to tylko mały kawałek białego chleba. To nic, że to tylko drobna Hostia, która mieści się w monstrancji. Wierzymy i powtarzamy ciągle - to jest Pan! Ten sam Jezus Chrystus, który chodził po palestyńskich drogach, ten sam, który czynił cuda, ten sam, którego przybito do krzyża. To ciągle jest ten sam Pan Jezus. Musimy mocno prosić o wiarę, że to jest Pan Jezus, Syn Boży, bo inaczej nie ma sensu nie tylko Boże Ciało, ale każda Msza święta, każde przeistoczenie.
Biskup zwrócił też uwagę na to, że procesje eucharystyczne nie są najważniejszym przejawem kultu Najświętszego Sakramentu.
- Kiedy ksiądz powtarza za Panem Jezusem: "To jest moje Ciało! To jest moja Krew", to po to, byśmy przyjmowali to Ciało, byśmy się nim żywili. Przecież Eucharystia to nie spektakl, ale posiłek, a od oglądania jeszcze się nikt nie najadł. Dzisiaj po raz kolejny możemy wyrazić wdzięczność miłosiernemu Panu za to, że pozostał wśród nas na zawsze i daje się nam jako pokarm. Mówi: "Bierzcie i jedzcie", a nie: "Bierzcie i patrzcie". Na Eucharystii nie jesteśmy kibicami, ale uczestnikami Uczty.
Nawiązując do ograniczenia możliwości uczestnictwa w Eucharystii w związku z pandemią, biskup powiedział: - Wielu z nas zaczęło odczuwać realny głód Eucharystii i zarazem głód obecności i działania Bożego. Czy tęsknimy za Eucharystią? To znak, że żyjemy i mamy pragnienie życia. Zadowala nas wirtualne uczestnictwo w e-kościele? To znak, że coś zatraciliśmy. Powracajmy więc do życia! - apelował biskup.