Kościółek pw. Matki Boskiej Różańcowej został laureatem prestiżowego konkursu „Zabytek zadbany”. To efekt profesjonalnych badań i trafnych decyzji.
Zsynchronizowanie tych wszystkich prac w ostatnim, najbardziej intensywnym roku remontu było wręcz karkołomne. I to nie tylko ze względu na różne ekipy robotników, w tym samym czasie kujące ściany, jak również instalujące organy, co wymaga ciszy. Unijna dotacja w wysokości 2,5 mln zł (pozostałe 450 tys. wyłożyło miasto, a kolejny milion parafianie i darczyńcy) obwarowana była krótkim terminem zamknięcia prac.
– Za efektem końcowym, nagrodzonym w konkursie ministerialnym, kryje się mnóstwo działań, w tym dyplomacji, które należało skoordynować – przyznaje ks. Henryk Romanik. – Bo wiele zależy w takiej sytuacji od woli politycznej, zaangażowania środków finansowych, sił i ludzi do przedsięwzięcia. Dopiero zebranie tego wszystkiego razem sprawia, że ten kościół, leżący dziś w granicach Koszalina, może stać się filarem duchowym zarówno na potrzeby liturgiczne, jak i kulturowe. I to nie tylko dla nowego osiedla, które tam powstaje, ale także dla miasta i dla turystów.
Ocalone modlitwy
Co było najtrudniejsze w remoncie, który w najintensywniejszym okresie – przy wsparciu funduszy unijnych – trwał rok, łącznie zaś pochłonął trzy lata? – Wszystko – odpowiada ks. Krylik i mówi o chwilach zwątpienia, zwłaszcza że równolegle przyszło mu się zmagać z budową parafialnego kościoła na nowoczesnym osiedlu.
– Dzięki temu remontowi ofiarodawcy sprzed wieków, z czasów, gdy Polską władał Łokietek lub Kazimierz Wielki, którzy modlili się w tej świątyni, przeżywali tu swe radości i wylewali łzy – w pewnym sensie w tym dziele zmartwychwstali. Świadomość tego podnosi mi serce. Bo w murach tej świątyni ocalone zostały modlitwy i wiara tamtych pokoleń, i kolejnych, nawiedzających ten kościółek przez 700 lat – wyznaje proboszcz.
– Kiedy klęczę sobie sam w tym kościele, to myślę o nich i to mnie najbardziej wzrusza – dodaje. – Tutaj tysiące ludzi klękało, przytulało się do Pana Boga, przychodziło po nadzieję. To z tego powodu rozpocząłem ten remont: żeby uszanować tamtych ludzi. A także tych współczesnych, którzy przez lata, zanim rozpoczęliśmy kluczowe prace, za parę złotych wrzucanych na tacę starali się jakoś ten kościółek podtrzymywać, lepić, by dotrzymał do lepszych czasów. I dotrzymał.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się