Pielgrzymi na rowerach dotarli na Jasną Górę. Przez osiem dni doskwierały im wiatr i poczucie, że brakuje im licznej pielgrzymkowej braci.
W sobotę 11 lipca, po ośmiu dniach jazdy, XI Diecezjalna Pielgrzymka Rowerowa na Jasną Górę dotarła przed tron Matki Bożej Królowej Polski. Ze względu na obostrzenia epidemiczne liczną pielgrzymkową grupę reprezentowało 11 osób.
Wyruszyli oni 4 lipca z koszalińskiej katedry, by po dwóch dniach zajechać do sanktuarium diecezjalnego w Skrzatuszu, skąd na pielgrzymi szlak posłał ich i pobłogosławił bp Krzysztof Zadarko. Stąd wyruszyli dalej, przejeżdżając przez Lednicę, Gniezno, Licheń, Kalisz.
Jak relacjonuje kierownik pielgrzymki ks. Tomasz Roda, w tym roku pogoda im doskwierała, przez cały tydzień wiał boczny lub czołowy wiatr. Każdego dnia pielgrzymi pokonywali ok.
– Ta pielgrzymka była wyjątkowa. Byliśmy przyzwyczajeni do dużego, blisko 200-osobowego peletonu, podzielonego na grupy ze swoimi liderami. Brakowało nam tych osób, możliwości nawiązywania relacji, więzi, brakowało także klimatu noclegu w szkołach, wieczornych rozmów. Staraliśmy się tę samą atmosferę stworzyć w tej małej grupie, ale to jednak nie było to. Odczuwaliśmy pustkę – przyznaje ks. Roda.
Mimo to duch pielgrzymowania był żywy także w wielu z tych, którzy z konieczności pozostali w swoich domach. Niektórzy nie tylko towarzyszyli pielgrzymom rowerowym poprzez media społecznościowe, ale i sami podejmowali pielgrzymkę rowerową, tyle że w swojej okolicy, pokonując kilometry nie tylko symbolicznie, ale w pełnym wymiarze.
– Niektórzy wsiadali na rowery i jechali do jakiegoś kościoła lub kapliczki, tam odmawiali dziesiątkę Różańca, modlili się. Wiadomość o tym była dla nas duchowym wsparciem – relacjonuje duszpasterz. – Pielgrzymi ze Słupska, Ustki i okolic zrobili w ten sposób tyle kilometrów, ile liczy pielgrzymka, czyli 640, dzieląc to na codzienne etapy i przysyłając nam potem relacje.
– Mieliśmy bardzo dużo sygnałów na Facebooku, że ludzie naprawdę nam towarzyszą: wysyłali nam "dowody wsparcia" – słowa, zdjęcia, intencje. Skrzynka intencji została zasypana. Wieźliśmy ich na Jasną Górę 300 – dodaje kierownik rowerowej pielgrzymki.
Jest przekonany, że choć pielgrzymka nie mogła się odbyć w tradycyjny sposób, to warto było jej nie zawieszać. – To był czas pogłębienia wiary, a także nawiązania relacji z ludźmi z grupy. Utrzymaliśmy kontynuację pielgrzymki rowerowej, wierzymy, że kolejna 12. pielgrzymka dojdzie do skutku.