Urokliwe kamienice miejskich notabli, ciesząca się nie najlepszą reputacją gospoda Pauli Mielke, żydowski cmentarz i kino Capitol. Wystarczy wybrać się na historyczny spacer, żeby znaleźć się w zupełnie innym mieście.
Trzeba lekko zmrużyć oczy. I mieć dobrego przewodnika.
- Tutaj miasto się kończyło, była brama celna, droga wylotowa na Koszalina. Dopiero gdy w 1878 roku otwarto linię kolejową, miasto zaczęło się rozbudowywać w tę stronę. Tu były łąki, widać stojące spichlerze. Jeden z nich przetrwał do dzisiaj. A tu, gdzie jest poczta, były stodoły - opowiada Dominik Radecki.
Wyobraźnię potrzebną do odnalezienia powidoków przedwojennego miasta wspomaga zdjęciami z tabletu. Dzięki widokówce wysłanej w 1900 roku znikają współczesne budynki, sklepy, urzędy.
- Miał tu powstać budynek Kreissparkasy. Zaprojektował go Hans Brandt, berliński architekt. Kilka lat temu znalazłem w Archiwum Państwowym w Koszalinie zdjęcie makiety budynku. Miał kosztować 52 tys. marek. Nie powstał ze względów finansowych, projekt został odłożony - opowiada przewodnik.
Pod figurą zbója Rummela, legendarnego założyciela miasta, zgromadziło się kilkanaście osób. W upalnym słońcu przez półtorej godziny będą wędrować w poszukiwaniu śladów przedwojennego Miastka.
Za Dominikiem Radeckim mijają pocztę, sklep tytoniowy Friedy Manzke, cieszącą się nie najlepszą reputacją gospodę Pauli Mielke i kino Capitol. Docierają do kirkutu przy dzisiejszej szkole i robią pamiątkowe zdjęcie przy jednej z kamienic, w której przed wojną mieszkał z rodzicami i dziadkami Hans-Jürgen Knaack - dzisiaj przyjaciel towarzystwa wzbogacający jego wiedzę cenną kolekcją widokówek.
Trasa kończy się na Dworcu Kolejowym, który tak przyczynił się do kształtu miasta. - Pomimo, że mieszkam w Miastku od urodzenia, o wielu z usłyszanych rzeczy zupełnie nie mam pojęcia. To perełki, wykopane w archiwach. Uwielbiamy czytać, słuchać i oglądać to, co oni dla nas wykopują. I kto by uwierzył, że tyle mogło się tu dziać - Kamila Mieszkowska-Poprawa nie kryje zachwytu. Już cieszy się na kolejny, wrześniowy spacer.
Wartość lokalna
Wędrówki po mieście to pomysł Towarzystwa Historycznego Regionu Miasteckiego. Tworzą je zawodowi historycy, archeolodzy, eksploratorzy i pasjonaci. Łączy ich zamiłowanie do odkrywania i ocalania okruchów przeszłości.
- Historia ogólna to dzisiaj wiedza powszechnie dostępna, każdy może poszukać źródeł w bibliotekach czy zasobach elektronicznych. Historia lokalna zazwyczaj bywa zaniedbywana. Trudniej do niej dotrzeć. Dlatego poszerzamy ją na naszej stronie internetowej, w wydawanych publikacjach, czy choćby podczas takich spacerów - wyjaśnia Jarosław Lemański, prezes miasteckiego towarzystwa.
One pokazują, że historia może tkwić też w ułamanej rączce łyżeczki, czy nadruku z logo miasteckiego przedsiębiorcy, czy mijanej codziennie kamienicy.
- Z punktu widzenia archeologii czy muzealnictwa nie mają większego znaczenia, ale solniczka z napisem Rummelsburg, łyżeczka sygnowana herbem miasta czy pocztówka z widoczkiem, którego już nie ma, nabiera znaczenia lokalnie. Nie mają wartości materialnej, ale dla nas są cenne. Sam nie jestem kolekcjonerem, ale bardzo mnie cieszy, że dzięki takim zbieraczom mam dostęp do tych przedmiotów, mogę je obejrzeć, wyciągnąć jakieś wnioski i poszerzyć swoją wiedzę o Miastku - przyznaje.
Jest o czym opowiadać
Inicjatorem spacerów historycznych jest Dominik Radecki.
- To chęć podzielenia się wiedzą zbieraną przez lata, wyczytaną z nielicznych publikacji dotyczących miasta i okolic, ale również odkrywaną w archiwach. Ostatnio obejrzałem dokumentację przedwojennego urzędu katastralnego. Wiedza z tych akt jest niezastąpiona. Choćby korespondencja właścicieli kamienic o umorzenie podatków z powodu wielkiego kryzysu. Mając już sporo wiedzy i korzystając z doświadczeń innych miast pomyślałem, że możemy się wybrać na taki spacer - wyjaśnia.
- Często przyłapuję się na tym, że idąc po mieście, odruchowo wyłapuję, co było w tym miejscu wcześniej. Widzę to w formie kolejnych warstw. Najciekawsze są oczywiście te miejsca, o których wiemy niewiele, których nie ma na pocztówkach czy zdjęciach i trzeba się pozastanawiać, jak to mogło dawniej wyglądać - dodaje historyk.
Jego wiedzę uzupełniają koledzy - specjaliści od innych okresów historii miasta: od czasów najdawniejszych po solidarnościową przeszłość mieszkańców. Towarzystwo stara się także przygotowywać przynajmniej dwie publikacje rocznie. Mają formę popularnonaukowych artykułów, urozmaiconych zdjęciami i pocztówkami. Trzeci tom Miasteckiego Przeglądu Historycznego właśnie się drukuje.
- Miastko nigdy nie było centrum wielkich wydarzeń, zawsze położone było na peryferiach, co nie znaczy, że tu nie działa się historia. Jeśli udało nam się wydać trzeci tom, a kolejne są w planach, to znaczy, że jest o czym pisać. I o czym opowiadać - przyznaje Jarosław Lemański, zapraszając na wrześniowy spacer historyczny.