Od pantomimy po teatr wędrowny. Od przedstawień dla najmłodszych po spektakle dla dorosłych. Drawski park na dwa dni zamienił się w scenę dla widowisk plenerowych.
Wszystko za sprawą zespołów teatralnych z całej Polski, które zjechały się na II Festiwal Teatrów Ulicznych w Drawsku Pomorskim.
- Zastanawialiśmy się nad wydarzeniem, które może stać się wizytówką miasta. Na to trzeba zapracować, więc zadajemy sobie sprawę, że wyrobienie marki może potrwać. Ale już ubiegłoroczna, pierwsza odsłona festiwalu zapisała się w naszej pamięci fantastycznymi przestawieniami, świetnym klimatem i zachwyconą publicznością. Tak dzieje się za sprawą profesjonalizmu aktorów i umiejętności trafienia do widzów niezależnie od wieku - mówi Jolanta Pluto-Prądzyńska, dyrektor drawskiego ośrodka kultury, który przygotował festiwalowe przeżycia.
Na wielkiej plenerowej scenie parku przez dwa festiwalowe dni zaprezentowano kilkanaście spektakli zróżnicowanych tematyką i formułą. O to też chodziło organizatorom.
Teatr Rozrywki "Trójkąt" dostarcza nie tylko wrażeń artystycznych, ale i... wiedzy historycznej. Już z daleka zainteresowanie widzów przyciągają skoczne dźwięki z zupełnie innej epoki. - Jako chyba jedyny zespół zawodowy mamy kilka przedstawień o profilu średniowiecznym. One są rekonstrukcyjne tylko w pewnym zakresie. Dzisiaj gramy spektakl "Za siedmioma wiekami", oparty na tradycji słowiańskiej lalkarstwa ulicznego, które kwitło od XIV aż do XVII w. - tłumaczy Artur Beling, przywołując skomorochów - niedźwiedników, ulicznych grajków, lalkarzy i prześmiewców przemierzających Ruś i wschodnie części Polski. Ich przedstawieniom towarzyszył dźwięk domry. W przedstawieniach przygotowywanych przez zielonogórski zespół nie tylko ten średniowieczny instrument się znajdzie.
- Część to rekonstrukcje, a część jest oszukana, bo były kiedyś mandolinami, a przypominają teraz lirę długoszyjkową - śmieje się aktor, pokazując instrumenty rozstawione przed scenografią jakby żywcem wyjętą z XVI-wiecznej ulicy. Jedno z przygotowanych przedstawień Trójkąta to rekonstrukcja późnośredniowiecznego teatru lalkowego. - "Księga Błazna - moralitet plebejski" jest oparta na znanej w całej Europie historii Puncha. Różni się on od naszego błazna Figraszka tym, że rozwiązywał wszystkie problemy za pomocą siły - pałki i agresji. Nasz błazen rozwiązuje wszystko za pomocą inteligencji i poczucia humoru - tłumaczy A. Beling.
Spektaklom towarzyszyły też warsztaty dla najmłodszych i animacje z aktorami. - Chcemy, żeby festiwal był również wydarzeniem edukacyjnym. Ideą festiwalu jest pokazanie różnych form teatralnych - od pantomimy po teatr wędrowny - i umożliwienie najmłodszym kontaktu z aktorami - mówi dyrektor Pluto-Prądzyńska.
Po występie Mikołaja Kubowicza widzowie jeszcze długo nie opuszczają akrobaty. Próbują swoich sił w żonglerce, z zainteresowaniem oglądają rekwizyty. - Nie lubię kończyć pokazu tak, że są oklaski i ja sobie idę. Stąd miniwarsztaty - tłumaczy krakowski artysta, jeszcze łapiąc oddech po wyczerpującym przedstawieniu. Na pytanie, na czym polega fenomen sztuki ulicznej, nie musi się długo zastanawiać nad odpowiedzią. - Energia! My robimy wszystko, żebyście wy, widzowie, weszli z nami w relację. My was pobudzamy, a wy przekazujecie nam swoją energię. To nieprzewidywalna interakcja, a nie tylko odbiór przygotowanego od początku do końca widowiska. No i utrzymanie widza. Jeśli ktoś odejdzie, to nie jego wina, tylko moja. Nie potrafiłem zatrzymać jego uwagi - tłumaczy.
Krakowski akrobata przyznaje, że Drawsko Pomorskie ma szanse stać się pomorską stolicą sztuki ulicznej. Marzy się to również organizatorom festiwalu, którzy chcieliby, żeby wydarzenie na stałe wpisało się w kalendarz imprez miejskich.
Podczas drawskiego festiwalu zaprezentowali się: teatr Katarynka z Gdańska, Teatr Rozrywki "Trójkąt" z Zielonej Góry, Mikołaj Kubowicz z Krakowa, teatr Łata z Poznania, teatr OTOTO z Wrocławia, Teatr Kulka - Klaudyna i Kuglarstwo z Krakowa, Wędrowny Teatr Lalek "Małe Mi" z Łodzi i Teatr Ewolucji Cienia z Poznania.