Szczęk oręża, kuszący zapach wędzonej flądry i sól, którą stał nadmorski gród. Tego i wielu jeszcze innych atrakcji można doświadczyć podczas trwającego II Festiwalu Wczesnośredniowiecznego w Budzistowie.
To tu był Kołobrzeg z roku tysięcznego, Kołobrzeg biskupa Reinberna, centrum religijne i administracyjne dużej części Pomorza.
– Miejsce ważne nie tylko dla tego regionu, ale całego kraju. Dla historyków to miejsce niemal święte. Tutaj 1000 lat temu tętniło życie, tworząc podwaliny historii Pomorza i Polski. To, co jest dzisiaj fundamentem naszej tożsamości narodowej. I o tym chcemy przypominać podczas festiwalu wczesnośredniowiecznego – tłumaczy Łukasz Gładysiak z Muzeum Oręża Polskiego.
Z zaproszenia na dwudniową imprezę przybliżającą realia dawnego grodu skorzystali rekonstruktorzy z całej Polski.
Festiwalowy program obfituje w atrakcje: stoiska prezentujące rzemiosło z epoki, pokazy historyczne, a nawet pomorska kuchnia, która po stuleciach smakuje nie mniej niż w średniowieczu.
- Kuchnia pradziejowa, opierająca się na palenisku i garnkach ceramicznych. A w nich kasza gryczana i soczewica, czyli potrawy wysokoenergetyczne. Do tego przystawka z kapusty i wędzone flądry – reklamuje Jacek Tesławski z rodzinnej grupy odtwórców historycznych Osada Krajeńska. - Zajmowaliśmy się wieloma rzemiosłami związanymi z X w., w tym wytwarzaniem naczyń drewnianych. A jak już były naczynia, trafiliśmy do kuchni – opowiada. Nawet ta prozaiczne sprawy jak jedzenie wymagają zgłębiania wiedzy o przeszłości. - Podstawą dla nas są badania archeologiczne. Stąd bierzemy wiedzę merytoryczną co jedzono. Odwiedzamy muzea, rozmawiamy ze specjalistami, czytamy publikacje – tłumaczy rekonstruktor.
Motywem przewodnim festiwalu jest dawne życie podgrodzia i wczesnopiastowska codzienność na Pomorzu.
Można więc zajrzeć do warsztatu snycerskiego Marka Piłaszewicza, gdzie powstają drewniane łyżki, dokładnie takie, jak te XI-wieczne, które odnaleziono w pobliżu wsi Żółte, do kuźni Daniel Kozakiewicza, który jeśli trzeba i miecz wykuje, albo do namiotu garncarza Michała Sadowskiego, gdzie lepi się garnki.
Jest też sól, bez której o średniowiecznym Kołobrzegu opowiedzieć się nie da. Ku zaskoczeniu odwiedzających wcale nie przypomina białego proszku znanego z naszych kuchni.
- Te szare grudki to efekt pierwszej krystalizacji, która następuje na powierzchni solanki. W drugim etapie uzyskujemy sól czarną. A kiedy dłużej przytrzymamy ją na ogniu zachodzi proces prażenia i tlenki żelaza nadają jej jaskrawożółty kolor. A efekt finalny jest… różowy – tłumaczą Mariusz i Magdalena Kowalewscy, którzy razem z dziećmi Joanszem i Mają podtrzymują wielowiekowe kołobrzeskie tradycje. Proces jest długi.
- Z
Podczas festiwalu swoje odkrycia prezentują również członkowie Grupy Poszukiwawczo-Eksploracyjnej Parsęta, która działa przy kołobrzeskim muzeum.
- Najstarszy jest denar krzyżowy, datowany na XI-XII w. Ale są i monety z XIII i XIV w. – opowiada Jan Orliński o blisko 60 artefaktach wydobytych w ostatnich dniach z pól okalających teren obozowiska.
- Tu, gdzie stoimy znajduje się stanowisko archeologiczne, jest objęte ochroną konserwatorską. Ale mamy zgodę konserwatora i właściciela terenu na przeszukiwanie jego obrzeży. Prze 2 lata znaleźliśmy prawie 3 tys. zabytków. To niewielka cześć naszych znalezisk – prezes grupy pokazuje zbiór od późnośredniowiecznej haczki, przez bombę z okresu wojny siedmioletniej, po pochodzący z ubiegłego wieku pilnik kowalski. - To miejsce eksplorowali od lat poszukiwacze z całej Polski, a my nadal coś znajdujemy. To czasem okruchy, które nadal opowiadają o bogatej przeszłości tej ziemi – dodaje.
Głównym celem dwudniowego festiwalu, którego organizatorami jest Gmina Kołobrzeg, Muzeum Oręża Polskiego oraz Stowarzyszenie Hereditas Pomeraniae jest przybliżenie szerszej publiczności niesamowitej historii Budzistowa.
Więcej o wydarzeniu w wydaniu papierowym „Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego”.