Zwykle trasę wrześniowej pielgrzymki darłowscy parafianie przemierzali na piechotę. Nie chcąc przerywać tradycji, ale zachowując bezpieczeństwo sanitarne, wsiedli na rowery.
Od Matki Bożej Częstochowskiej z Darłowa do Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej na Górze Chełmskiej i z powrotem jest
- Prognozy mówiły, że pojedzie może z dziesiątka, ale w ciągu ostatnich kilku dni grupa rozrosła się do 30 osób - cieszy się o. Kamil Szczupaczyński.
Dzięki pątnikom, których prowadzi, rowerowa ścieżka łącząca Darłowo z Koszalinem zamieniła się w ścieżkę radości. Pielgrzymkowy rytm wyznacza im bowiem Koronka do Siedmiu Radości Matki Bożej.
- W Bielkowie rozważamy radość drugą, więc się dopiero rozkręcamy. U celu to dopiero będzie radość! - żartuje franciszkanin. Kilkuminutowy postój to czas na uzupełnienie kalorii, rozważania i modlitwę. Zanim zaśpiewają pieśń dla Maryi, jeszcze poproszą za gospodarzami, na których podjeździe się zatrzymali.
Zmiana środka transportu pozwoliła zachować tradycję, która na dobre wpisała się w życie darłowskiej wspólnoty. Franciszkanie sami stracili rachubę, czy to 29. czy 30. pielgrzymka, ale przecież nie o liczby tutaj chodzi. - Tylko o spędzenie czasu razem. Po Bożemu, z modlitwą, we wspólnocie parafialnej, ale i w rodzinach, bo to pielgrzymka dzieci i rodziców - dodaje o. Kamil.
Dla Franka to pierwsza pielgrzymka, choć ma już na koncie rowerowe wyjazdy z tatą. - Świetny pomysł na spędzenie soboty - coś dla ciała i coś dla ducha. Dla mnie to też czas wydobywania męskości z mojego dorastającego syna - przyznaje Jan Maluśki, tata chłopca. - Coraz mniej jest okazji do spędzania czasu razem i po Bożemu. Jestem zamykającym pierwszą grupę, więc mam sporo czasu na rozmyślania o życiu, żonie, dzieciach i na modlitwę - dodaje pielgrzym.