- Po co żyć, jeżeli na końcu wędrówki nie ma spotkania z Bogiem? To świadectwo waszej wiary. Niezależnie od tego, co dzieje się bliżej i dalej, postawiliście krzyż, który nie jest ozdobą, ale fundamentem życia - mówił bp Krzysztof Zadarko, przewodnicząc uroczystościom w niewielkich Wyczechach.
We wtorkowy wieczór hierarcha pobłogosławił stworzoną przez mieszańców wsi przykościelną Golgotę i przewodniczył Mszy św. odpustowej. Wcześniej wziął udział w kilkukilometrowej pielgrzymce, którą co roku odbywają wierni z kościoła parafialnego w Bińczu na filię do świątyni pw. Podwyższenia Krzyża Świętego.
– To wszystko, co do nas dociera, sprawia wrażenie, że świat, w którym przyszło nam żyć, wydaje się coraz bardziej obcy i wrogi Bogu. Przez informacje przebija się głos ludzi, którzy czują się potępiani, wykluczani. Coraz mocniej i wyraźniej dochodzi do głosu konflikt między tym, co jest złe w oczach Boga i tym, co za wszelką cenę ludzie chcą uczynić miarą swojego szczęścia. Te dwie wizje się wykluczają do tego stopnia, że ludzie stają naprzeciwko siebie na ulicach. Święto Podwyższenia Krzyża Świętego przypomina zaś prawdę, że Bóg nie potępił świata. Przyszedł po to, by świat został przez Niego zbawiony – mówił biskup.
Hierarcha podkreślał, że to również święto odnalezienia krzyża w naszym życiu.
– Dla Rzymian krzyż był znakiem pogardy, znakiem wykonywania wyroków na najgorszych przestępcach. Dla Żydów znakiem głupoty. Przez wieki mamy do czynienia z takim scenariuszem. Ci, którzy odkrywają w Jezusie Chrystusie cel swojego życia muszą się liczyć z tym, że mogą zostać wyśmiani lub skompromitowani. Albo będą traktowani jak hańba dla nowoczesnego, wykształconego społeczeństwa, albo będą traktowani jak głupcy, którzy uwierzyli w kogoś, kto dał się przybić do krzyża – mówił biskup, zauważając:
– To święto odkrywania sensu krzyża w naszym życiu, tak, jak cesarzowa Helena odnalazła go w Jerozolimie. Tak, jak powiedziała swojemu synowi Konstantynowi, że te relikwie muszą stać w centrum kultu, tak my dzisiaj musimy sobie wymodlić łaskę, by krzyż stał w centrum naszego życia. By był postawiony nie tylko w momencie chrztu świętego, ale towarzyszył nam do ostatniego tchnienia. Trzeba ten znak codziennie, na nowo odkrywać w świecie, który wydaje się być coraz bardziej wrogi, odrzucający krzyż.
– Po co droga, która nie prowadzi do Kościoła? – pytał hierarcha, odwołując się do sceny z filmu "Pokuta" gruzińskiego reżysera Tengiza Abuładze. - Po co żyć, jeżeli na końcu wędrówki nie ma spotkania z Bogiem? To świadectwo wasze wiary. Niezależnie od tego, co dzieje się bliżej i dalej, postawiliście krzyż, który nie jest ozdobą, ale fundamentem życia. Początkiem i końcem drogi człowieka. W krzyżu jesteśmy zanurzeni przez chrzest i w krzyżu chcemy umrzeć, bo to dowód miłości Boga do nas. Miłości, nie potępienia – tłumaczył mieszkańcom Wyczech.
Jak zauważył, odkrycie relikwii krzyża świętego wyznaczyło nowy rozdział w historii świata i Kościoła.
– Po odkryciu Heleny krzyż na nowo rozbłysnął. Pojawiły się krzyże ukryte nie tylko w tajemniczych symbolach, ale na ścianach domów. Nikogo nie raziła ich obecność w przestrzeni publicznej. Europa zrobiła gigantyczny krok do przodu. Dzisiaj to wszystko może stać się tylko zapisem w podręczniku, jeśli na nowo krzyż nie stanie się symbolem rzeczywistości, w której dotykamy żywego Boga – podkreślał biskup.