Kilkudziesięciu białogardzian zatrzymało się na kwadrans. W centrum miasta rozbłysła Iskra Miłosierdzia.
Niektórych zatrzymują płynące z głośnika dźwięki pieśni uwielbienia. Zachęcają, żeby podejść bliżej. Innych ewangelizatorzy, którzy po okalających rynek uliczkach zapraszają, by poświęcić kwadrans na wspólną modlitwę.
– Trzeba trochę odwagi. Długo się modliłam, zanim wyszłam dziś do ludzi. U siebie, na wsi, znam wszystkich, tu nie wiem czego się spodziewać, nie wiadomo, na kogo się trafi – śmieje się Ewa Dżurko, poprawiając zawieszoną na szyi informację-zaproszenie. – Jeden pan nas… wyzywał. Ale tylko jeden. Większość mówi, że się spieszy i ucieka, gdy tylko zaczynamy mówić o Panu Bogu – przyznaje ewangelizatorka.
– Więc mówimy tylko: Jezus cię kocha. Bo nigdy nie wiadomo, czy to jedno zdanie nie zmieni czyjegoś życia – dodaje towarzysząca jej Barbara Kozakiewicz.
Ewangelizatorzy w Białogardzie nie wiedzą też, ile z zaczepionych przez nie osób przyjdzie na Plac Wolności, żeby odmówić wspólnie Koronkę. Może choć jedna?
– Choćby i dla tej jednej warto – nie ma wątpliwości Anna Urbanowicz, liderka grupy Odnowy w Duchu Świętym. Działająca przy parafii Mariackiej wspólnota Dzieci Bożych w tym roku postanowiła z modlitwą wyjść z bocznej, przykościelnej ulicy, na główny plac miejski.
– Możemy się modlić i codziennie. Ale jeśli nie wyjdziemy z naszą modlitwą na ulicę, nie zapalimy nią tych, którzy ostygli – zauważa. – Chcemy przyprowadzać ludzi do Jezusa, zapalać tych, którzy ostygli, zatrzymać na kilka minut tych, którzy zbyt szybko biegną przez życie – dodaje.
Co roku, w rocznicę beatyfikacji ks. Michała Sopoćki, spowiednika św. s. Faustyny, na ulicach polskich miast gromadzą się ludzie, żeby o tej samej godzinie razem odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia.
– Przyzwyczailiśmy się do strefy komfortu, ale to nieewangeliczne. To nielogiczne, gdybyśmy chcieli zatrzymać Ewangelię tylko w kościelnych murach, jeśli mamy ją głosić aż po krańce ziemi – mówi opiekujący się wspólnotą ks. Tomasz Kędzierski.
W godzinie Miłosierdzia kilkadziesiąt osób na białogardzkim placu wyciąga różańce. Podobnie jak na ulicach wielu miast w Polsce i za granicą. Tego dnia wspólna modlitwa, jak iskra, przebiegnie przez całą ziemię.
Jedni zarezerwowali ten czas specjalnie, wiedząc o akcji, inni zatrzymali się na chwilę między pracą, zakupami i obowiązkami.
– We wspólnocie siła. No i to nasze świadectwo, że jesteśmy nowocześni, żyjemy we współczesnym świecie, a wierzymy w Pana Boga – tłumaczy swoją obecność na placu Monika, wyciągając z kieszeni eleganckiego płaszczyka różaniec. Razem z innymi prosiła za tymi, którzy szukają schronienia w Europie, za kapłanów, w sprawach dotyczących kraju i w intencji wszystkich mieszkańców miasta. Także tych, którzy – mijając rozmodloną grupę – odwracali głowy lub zmieniali kierunek marszruty.
Mocno zmęczona życiem kobieta opadła na ławkę. Na palcach odliczyła ostatnią dziesiątkę. Jakie sztormy sprawiły, że przydryfowała na rynek? Nie wiadomo. Ale jeszcze długo, jak echo, powtarza spierzchniętymi ustami: „Jezu, ufam Tobie”.
Iskra Miłosierdzia zapłonęła też na ulicach Bobolic, Koszalina, Piły, Słupska, Szczecinka i Wałcza.