Klerycy z Wyższego Seminarium Duchownego w Koszalinie zgłosili się do pomocy w darłowskim hospicjum. Będą pracować na salach chorych i w kuchni.
Życie w koszalińskim seminarium naznaczone jest pandemią koronawirusa. Mieszkańcy mają już za sobą kwarantannę, niektórzy także zakażenie. Od wielu tygodni zajęcia w ramach studiów odbywają się zdalnie.
- Zachowujemy środki ostrożności, ale nie chcemy stać się izolatorium. Chcemy uczestniczyć w tym, co dzieje się w świecie w związku z pandemią. Klerycy sami sygnalizują, że wręcz buzuje w nich potrzeba zrobienia czegoś konkretnego - mówi ks. Jarosław Kwiecień, rektor.
Okazja pojawiła się w związku z prośbą wyrażoną przez darłowskie Hospicjum im. bp. Czesława Domina. Potrzeba tam każdej pary rąk do pracy.
- To nie jest tak, że przełożeni pomyśleli, że dobrze by było, aby klerycy pojechali popracować do hospicjum, bo to będzie miało znaczenie dla ich formacji. Refleksja nad pożytkiem formacyjnym przyszła później. Wyprzedziła ją po prostu potrzeba. Na sygnał z hospicjum od razu zgłosiło się kilku kleryków - cieszy się rektor koszalińskiego seminarium.
Klerycy będą pracowali w hospicjum w rytmie tygodniowych zmian. Znajdą zajęcie w kuchni oraz w pokojach chorych przy czynnościach pielęgnacyjnych.
Pierwsza zmiana udała się do Darłowa 18 listopada wieczorem. - Funkcjonując w seminarium na co dzień, jesteśmy trochę oddzieleni od sytuacji, która panuje na zewnątrz. Gdy tylko dotarła do nas informacja, że hospicjum potrzebuje pomocy, postanowiliśmy zrobić coś, żeby przydać się do czegoś więcej - mówi Szymon Pawluczuk z roku III.
- To nie jest działanie oprócz formacji w seminarium, tylko coś, co jest jej częścią. Bycie u boku człowieka potrzebującego jest przecież dobrą formacją - dodaje Remigiusz Lemańczyk z roku I.
Alumni koszalińskiego seminarium już od dłuższego czasu pracują także jako wolontariusze w Caritas. Zaangażowali się w pakowanie i rozwożenie do domów osób potrzebujących paczek przygotowywanych w ramach pomocy związanej z pandemią.