Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Do widzenia!

W tym zwrocie tli się światełko nadziei na ponowne spotkanie. Może czasem lepiej usłyszeć te słowa, wypowiedziane nawet w gniewie, niż zupełnie nic?

Jaką formę świętowania można by zaproponować komuś jako sposób przeżywania 18. urodzin? Lot balonem? Zrobienie prawa jazdy? Brzmi ciekawie. A gdyby tak zafundować sobie… apostazję? „Apostazja na Osiemnastkę” – z taką propozycją wyszedł jeden z internautów z czerwoną błyskawicą umieszczoną na zdjęciu profilowym, który zabrał głos na jednej ze stron promujących formalne wystąpienie z Kościoła. Takich stron jest w sieci sporo.

Co można powiedzieć o zjawisku „wypisywania się” z Kościoła? Jedno jest pewne, w ostatnich tygodniach liczba takich przypadków wzrosła. Czy mamy do czynienia z modą, czy ze stałym trendem? Będzie to można stwierdzić najwcześniej po kilku miesiącach.

W narzędziu analitycznym Google Trends widać, że zainteresowanie hasłem „apostazja” w wyszukiwarkach znacznie wzrosło w okresie od połowy października do połowy listopada. Następnie znów zmalało, pozostając jednak na wyższym poziomie niż wcześniej.

Na złość?

Fakt wzrostu zainteresowania formalnym wystąpieniem z Kościoła sygnalizują księża w parafiach, ale także liczba zgłoszeń takich przypadków do kurii biskupiej w Koszalinie mówi sama za siebie. W tym roku było ich już 66, natomiast na fali protestów po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w kwestii aborcji ilość spraw wzrosła – z kilku w miesiącu do nawet kilku dziennie.

Dlaczego takie przypadki są zgłaszane do kurii? Taka jest procedura. Proboszcz, do którego trafi osoba z podpisanym aktem woli o wystąpieniu z Kościoła, przesyła go do kurii i dopiero ta zleca wpisanie odpowiedniej adnotacji do Księgi Chrztów.

– W poprzednich dwóch latach takie przypadki zdarzały się sporadycznie. Co kwartał ktoś przychodził po informację albo przynosił już dokument oświadczenia woli. Natomiast w ostatnich 5−6 tygodniach takich osób miałem już pięć, a trzy są zapowiedziane – przyznaje ks. Henryk Romanik, proboszcz parafii katedralnej w Koszalinie.

Ks. Arkadiusz Sojka, redemptorysta, proboszcz parafii w Szczecinku, podaje, że przez ostatnie 10 lat miał 13 takich spraw. Natomiast tylko na fali demonstracji w ramach tzw. Strajku Kobiet zgłosiły się dwie osoby.

Choć wielu proboszczów zauważa, że takich przypadków jest więcej faktycznie w związku z obecnie panującymi nastrojami społecznymi, to czy rzeczywiście istnieje tu prosty związek przyczynowo-skutkowy? Wydaje się, że tak, ale raczej nie jest on prosty.

Jak mówi katedralny proboszcz, jego doświadczenie pokazuje, że w sprawie apostazji zgłaszają się osoby na pograniczu praktykowania albo już od dzieciństwa żyjące poza sakramentami. – Nie miałem w zasadzie sytuacji, która by oznaczała nagłe załamanie wiary. Nastroje społeczne, z którymi mamy do czynienia ostatnio, pomagają niektórym sformalizować stan już istniejący – zauważa ks. Romanik.

Podobną obserwacją dzielą się inni proboszczowie. – „Ja tu nigdy nie byłem i nigdy nie będę. Jestem tu pierwszy i ostatni raz. Nie chcę, żeby za mną ktokolwiek chodził” – cytuje zdanie jednej z takich osób ks. Ryszard Ryngwelski z Piły. – Byli to ludzie, którzy od lat nie mieli nic wspólnego z Kościołem – opisuje dwie osoby, które zgłosiły się do parafii w Szczecinku po październikowych protestach, ks. Arkadiusz Sojka.

Przyczyn deklarowanej apostazji jest więc wiele: od młodzieńczego buntu przeciw czemukolwiek, poprzez bardziej lub mniej słuszną złość na Kościół, aż po faktyczną utratę wiary w Boga – z bardzo różnych powodów, których nie powinno się redukować li tylko do antyświadectwa wierzących duchownych i świeckich.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy