Gwieździńskich króli było zdecydowanie więcej niż trzech, ale nie przekroczyli wymaganego względami bezpieczeństwa limitu osób mogących znajdować się w parafialnym kościele.
Przyszli, i to nie z pustymi rękoma. Najpierw procesyjnie wkroczyli do świątyni i uczestniczyli w Mszy św., a potem złożyli swoje korony przed Dzieciątkiem. Na ich wewnętrznej stronie wypisali to, co chcieliby ofiarować Jezusowi.
- Ja powierzyłem Panu Jezusowi mojego niepełnosprawnego brata - mówi Mateusz Bukowski, wywołując niemałe wzruszenie u taty, z którym przyszedł na Mszę św.
Choć to najmłodsi parafinie włożyli na głowy korony, nie tylko oni docenili zaproszenie na "królewską" Mszę. - Wspólne przygotowywanie koron było pięknym czasem, spędzonym razem. A także skłoniło nieco do refleksji, co wspominamy i jakie święto czcimy - zauważa jedna z mam.
Dla wszystkich ukoronowanych głów, które złożyły swój pokłon przed gwieździńskim żłóbkiem, przygotowano słodkie upominki.
- Może właśnie w tym czasie niepokoju i niepewności nie powinniśmy całkiem rezygnować z radości świętowania? I jeszcze bardziej poczuć, że wszystko spoczywa w rękach Boga? To Jemu oddajemy nasze radości, nasze smutki, nasze troski i nasze szczęście - mówi ks. Marcin Gajowniczek, proboszcz wspólnoty w Gwieździnie.