W dzień zakochanych młodzi z pilskiego duszpasterstwa akademickiego modlili się o dobrego męża i dobrą żonę.
Marcin przyznaje, że znalezienie potencjalnej kandydatki na żonę łatwe nie jest. Także dlatego, że rozmawianie o budowaniu na wartościach to niezbyt popularny temat wśród młodych. A warto od tego zaczynać. Choć zakochanie zwykle kojarzy się z wyłączaniem rozsądku, Marysia i Tereska podchodzą do sprawy poważnie. Sprawę znalezienia życiowej drugiej połowy powierzają wyjątkowemu orędownikowi.
– Dobry mąż sam się znajdzie, ale z pomocą św. Józefa to już bardziej realne – śmieją się dziewczyny. – Znamy pary, dla których nie były przeszkodą nawet kilometry, jeśli zaczynali od zawierzenia swoich uczuć Panu Bogu – zapewniają zgodnie.
Wcześniej na wieczornej Mszy św. w kościele akademickim przy pilskiej kolegiacie modlili się w sercowych sprawach, prosząc o wstawiennictwo św. Walentego – patrona zakochanych. Dobrze powierzyć tak ważną sprawę, jak znalezienie drugiej połowy Bożej Opatrzności.
Monika i Dominik już się znaleźli. – Specjalnie się nie szukaliśmy. Pan Bóg nas sobie postawił na drodze – uśmiecha się Dominik. – Do nas należało mieć otwarte oczy, żeby nie dać się zaślepić i widzieć to, co naprawdę ważne – wtóruje mu Monika. Zawierzyli swoją relację Panu Bogu, bo tylko z Nim można zbudować coś trwałego.
- Dzisiaj jest coraz więcej serduszek i coraz więcej rozwodów. Miłość jest wszędzie: w telewizji, gazetach, internecie. A z drugiej strony ludzie często mylą zakochanie z miłością. To etap, stan emocjonalny, nacechowany tymczasowością. Miłość to decyzja o tym, że wciąż na nowo chcemy się troszczyć o drugą osobę, służyć, dbać o jej dobro – mówił młodym ks. Andrzej Pawłowski, duszpasterz pilskich studentów.
Gosia i Marek są razem od niedawna. – Etap zakochania jest łatwy. Widzimy to od samego początku. Trudności są na każdym kroku, ale jeśli to właśnie ta osoba, warto walczyć o miłość – mówią zgodnie.
Gosia znalezienie dobrego męża powierzyła św. Józefowi. Prosi o dobrego męża od ponad roku. – Czy polecam go samotnym koleżankom? Zależy od tego, z kim się spotykam. Jeśli wiem, że rozmawiam z osobą wierzącą, która będzie chciała się otworzyć na łaskę, mówię o tym, podpowiadam. Chociaż nie ukrywam, że jestem osobą wierzącą i chcę budować życie na relacji z Panem Bogiem, łatwiej o tym rozmawiać we wspólnocie, w środowisku, w którym wiemy, że otaczają nas osoby, dla których to równie ważne – mówi.
Narzeczonym i zakochanym, którzy przyszli na wieczorną Eucharystię, duszpasterz wręczył gry-zdrapki, proponującą im 32-dniowe wyzwanie. Inspiracją do stworzenia gry były doświadczenia z wieczorów dla zakochanych oraz warsztatów dla narzeczonych.
Przekonywał też, że nie warto dać się ponieść lansowanemu przez świat nurtowi. Utwierdzają go w tym dramaty rozpadających się młodych rodzin i piękne świadectwa małżonków z Domowego Kościoła, którym na co dzień towarzyszy.
– Idźcie pod prąd! – zachęcał młodych ks. Andrzej. – Taką mamy naturę, że podpowiada nam: rób tak, żeby było łatwiej. Ale łatwiej, nie znaczy dobrze. Jeżeli coś jest wartościowego, to musi kosztować.. Łatwiej płynie się tym, którzy dają się nieść prądowi, temu co dzisiaj lansuje świat: ma być łatwo, szybko przyjemnie. Płyniecie pod prąd kosztuje więcej wysiłku, ale naprawdę się opłaca – zapewniał duszpasterz.