Do furty klasztoru zastukała jako siedemnastoletnia dziewczyna. Za klauzurą przeżyła ponad 70 lat, ofiarowując życie adoracji Najświętszego Sakramentu.
W kościele św. Ottona i na Starym Cmentarzu pożegnano dzisiaj mniszkę klaryskę s. Marię Ancillę Studzińską (od ofiarowania Najświętszej Maryi Panny).
- We współczesnym zmaganiu się wybujałego indywidualizmu i egoizmu, wręcz narcyzmu i egotyzmu, tak bardzo potrzebne są świadectwa ludzi, którzy mówią pokornie: to Bóg jest na pierwszym miejscu. I On nie zagraża ani wolności, ani wolnemu wyborowi, ani prawu do samodzielnego kształtowania życia, ale chce to wszystko udoskonalić i zapalić miłością. To zaproszenie do czegoś, co przekracza nasze pragnienia. Taki jest sens naszego chrześcijańskiego powołania - mówił bp Krzysztof Zadarko, który przewodniczył Mszy św. pogrzebowej.
Przyszła na świat jako Wanda, najmłodsza z siedmiorga dzieci Eliasza i Marii. Siostry wspominają ją jako osobę raczej powściągliwą. Może dlatego niewiele opowiadała o swoim trudnym dzieciństwie, przedwczesnej stracie rodziców, ucieczce przed rzezią na Wołyniu. Do furty słupskiego Loreto zastukała 4 października 1949 r. jako siedemnastolatka. Trzy lata po tym, jak w mieście nad Słupią pojawiły się mniszki, które poświęcają życie adoracji Najświętszego Sakramentu.
- Zdecydowała się wstąpić do jednego z najtrudniejszych i najbardziej wymagających klasztorów. Kiedy człowiek ma 17 lat, jeszcze nie zna życia, nie wie, co tak naprawdę może być fascynujące i godne poświecenia. Ale w duszy czystej i pokornej Pan Bóg dokonuje niezwykłych cudów. W sercu s. Ancilli pozwolił usłyszeć Jego wołanie: „Pójdź za Mną”. Bez żadnych kompromisów, bez szukania podpórek, dodatkowych zabezpieczeń. Szlachetnym, młodzieńczym sercem obdarowywała wspólnotę do ostatnich dni - przypominał bp Zadarko.
Siostra M. Ancilla przeżyła w klasztorze Sióstr Klarysek od Wieczystej Adoracji w Słupsku ponad 70 lat. Dwukrotnie stała na jego czele jako przełożona. Przez 9 lat była mistrzynią nowicjatu. Pełniła także urząd wikarii klasztoru, radnej i ekonomki.
- Bardzo poważnie traktowała życie zakonne. Najważniejsza w nim była adoracja Najświętszego Sakramentu. Ale też życie wspólnotowe było dla niej bardzo ważne, starała się w nim uczestniczyć niemal do samego końca. Ostatnie lata naznaczone były chorobą i cierpieniem, tym większym, że nie mogła brać udziału w życiu wspólnoty - wspomina współsiostrę s. M. Koleta.
Żegnając zmarłą bp Zadarko podkreślał, jak pokorne i ciche było życie mniszki, dzięki czemu mogła ona zbliżać się coraz bardziej do Jezusa. Przypominał również, że życie skoncentrowane na Bogu nie jest zarezerwowane wyłącznie dla żyjących za klauzurą.
- Wszyscy jesteśmy zaproszeni do takiego życia poświęconego Panu Bogu. To dziwny stereotyp, że w ten sposób mogą żyć tylko osoby za klasztornymi kratami. Wszyscy, bez wyjątku, jesteśmy powołani do takiego życia, choć w inny sposób, w innym rytmie dnia, w innych zajęciach, innym planie życia. Ale jesteśmy powołani do bycia prostymi i pokornymi, którym Jezus odsłania tajemnice Ojca - mówił.
Biskup przypominał również, jak niezwykłym miejscem jest słupskie Loreto. Przez ponad 70 lat mniszki klaryski trwają na adoracji Najświętszego Sakramentu. Przerwała ją tylko na pewien czas w tym roku epidemia koronawirusa.
- Siostry są malutką wspólnotą. Każda z nich jest nawet nie tyle mała, co niewidoczna dla świata. Zakryte za murami klasztoru, za kratami i zasłonami, niewidzialne dla nas. Ale wszyscy w Słupsku i w naszej diecezji wiedzą, że jest takie miejsce, w którym płonie niezwykły ogień miłości. Otoczony małymi, pokornymi siostrami, które doskonale wiedzą, co znaczy walczyć i zmagać się ze swoimi słabościami, walczyć ze swoim grzechem, nawrócić się i pokutować - mówił bp Zadarko, zachęcając do modlitwy w intencji powołań do zakonu.
- Jeżeli Pan zabrał s. Ancillę, niech pozwoli przyjść w jej miejsce następnej czystej duszy, która z całą świadomością swojej niedoskonałości powie swojemu Oblubieńcowi: „Miłuję Cię ponad wszystko” - prosił.
Siostra M. Ancilla Studzińska zmarła 18 lutego o godz. 1.50, zaopatrzona w sakramenty święte, otoczona modlitwą współsióstr. Miała 88 lat.
- Odeszłaś cicho i spokojnie, aby adorować Jezusa już bez zasłony. Dziękujemy za twoje cierpienie i poświęcenie ofiarowane wspólnocie. Dziękujemy za twoją służbę Chrystusowi i Kościołowi świętemu. Za każdą chwilę adoracji i wszelkie łaski, jakie wypraszałaś innym. Raduj się w Panu i odpoczywaj w pokoju - żegnały zmarłą słupskie klaryski.