Bp Czesław Domin liczył, że Pan Bóg uzdrowi go z choroby nowotworowej. Dlaczego tak się jednak nie stało?
Obecność takiego pragnienia w sercu biskupa potwierdzają osoby, które znały go bliżej.
- Wierzył mocno, że jego uzdrowienie posłuży do kanonizacji s. Faustyny (wtedy błogosławionej) - mówi ks. Wacław Grądalski, prezes fundacji charytatywnej imienia biskupa. "Był tego prawie pewny. Lekarzom kazał zbierać wszystkie badania, zdjęcia, bo będą to rzeczowe dowody cudu" - czytamy we wspomnieniach s. Osmundy Bugli, która była przy śmierci biskupa.
Nie chciał on bowiem odgrywać roli cierpiętnika. Nie prosił się o ból. Jak każdy człowiek próbował go raczej uniknąć. Zarówno siostra, jak i ks. Wacław zgodnie podkreślają, że w modlitwach biskupa nie było jednak nic z postawy wymuszania łaski. - Miał wielkie zaufanie do Pana Boga - potwierdza ks. Grądalski.
Dlaczego nie wydarzył się cud uzdrowienia biskupa?
Najczęściej podobne sytuacje tłumaczymy w taki sposób, że Pan Bóg widzi dalej, głębiej, potrafi dostrzec cel, którego my dostrzec nie potrafimy. Dla naszego zbawienia lepiej, aby nie stało się to, o co prosimy, w myśl ewangelicznej zasady: "Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża?".
Jednak czy rzeczywiście zawsze jest tak, że wtedy, kiedy nie otrzymujemy tego, o co prosimy, to dzieje się tak dlatego, że domagamy się kamienia, albo węża - na własną zgubę?
Wiara w Bożą Opatrzność pozwala nam stwierdzić, że w każdej, nawet najbardziej tragicznej sytuacji, może wydarzyć się jakieś dobro. Dlatego też nie jesteśmy w stanie określić, jakie owoce przyniosły dla diecezji ciężka choroba i śmierć biskupa. Być może są to owoce dla nas niewidoczne, ponieważ dotyczą głębi serc konkretnych ludzi.
Czy jednak czasami nie porywamy się na zbyt łatwe wytłumaczenia Bożego działania? Czy nie staramy się wytłumaczyć Pana Boga przed światem w sposób zbyt śmiały, a nawet bezczelny? Czy nie stosujemy teologicznej ekwilibrystyki, próbując zrozumieć i opisać to, czego zrozumieć i opisać się nie da?
Może brak cudu jest także rodzajem łaski - łaski odmowy, która jest zaproszeniem do zrobienia kroku w przestrzeń tajemnicy samego Boga?
Może czasami mówiąc "wierzę", trzeba powiedzieć albo nawet wykrzyczeć: "nie rozumiem", "nie wiem"? Tylko tyle!