Z uśmiechem przyznają, że pierwszy cud już jest. Piętnastu śpiewających chłopa nieczęsto da się usłyszeć. A kiedy jeszcze tym śpiewem się modlą…
Odpowiedzialni
Jacek Laboch prowadzi zakład samochodowy i nieraz przy pracy zdarza mu się podśpiewywać, ale chór to zupełnie nowe wyzwanie, choć – przy wsparciu kolegów – nie wahał się go podjąć. – Czuję się odpowiedzialny za Kościół, zwłaszcza w trudnym czasie, w którym się znajdujemy. Musimy się angażować. Przychodzimy do kościoła przede wszystkim dla własnego zbawienia, ale także po to, żeby dać świadectwo innym. To nasze śpiewanie to też świadectwo – tłumaczy.
Uroczyste odśpiewanie akatystu panowie zaplanowali na 19 marca. Czasu mają niewiele, więc z zapałem wzięli się do pracy. Każda próba zaczyna się i kończy wezwaniem Bożej pomocy. Bo też panowie nie planują występu, ale wspólną modlitwę. Chcą w ten sposób oddać cześć św. Józefowi i podziękować Bogu za patrona. – Poznajemy go coraz lepiej, odnajdujemy jako wzór, szukamy inspiracji dla własnego życia. Chcemy się z nim zaprzyjaźnić – mówi Jacek Kasiński. – A w tym śpiewaniu odkrywamy go jeszcze lepiej – wtórują mu koledzy.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się