Zniknij!

Od jakiegoś czasu centrum Koszalina "zdobi" baner, który wzywa mnie do tego, abym zniknął. Niestety, nie potrafię.

Baner zauważyłem stojąc na światłach na głównym skrzyżowaniu Koszalina przy Rynku Staromiejskim. Wisi już dosyć długo na jednym z balkonów.

Jego właściciel i prawdopodobnie autor znajdującego się na nim apelu wyraża swój stosunek do konkretnych grup ludzi - również mieszkańców tego miasta.

Zniknij!   Baner znajduje się przy głównym skrzyżowaniu miasta. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość

Należę do jednej z tych grup, dlatego postanowiłem zabrać głos. Pomijam walor estetyczny tej instalacji. Jak sądzę, ani graficznie, ani tekstowo, nie można jej nazwać ozdobą centrum grodu pretendującego do miana "Centrum Pomorza".

Nie jestem też w stanie ocenić motywacji właściciela banera, ponieważ zwyczajnie ich nie znam. Być może za decyzją wywieszenia tego apelu kryją się jakieś dramatyczne osobiste przeżycia. Nie usprawiedliwiałyby one takiej decyzji, ale przynajmniej czyniłyby ją może choć trochę bardziej zrozumiałą.

Jednak skoro apel dotyczy mnie osobiście, czuję się wezwany, aby zadać kilka pytań. Gdzie i jak mam... zniknąć? Z pola widzenia osób stojących na balkonie? Z placu między ratuszem a katedrą? Z miasta? Z Polski? Gdzie nie ma dla mnie miejsca? Urodziłem się w Koszalinie i tu spędziłem większość swojego życia. Czekając na światłach w centrum mojego miasta, dowiaduję się, że mam... znikać.

Myślę, że wielkim problemem w toczących się dzisiaj w Polsce dyskusjach i sporach jest brak uświadomienia sobie - po wszystkich stronach barykad - że ci "inni", "przeciwnicy", "wrogowie", "oponenci", kiedy już dopniemy swego i wyjdzie na nasze, nie znikną. Nie rozpłyną się, nie odfruną, bo po prostu nie mają gdzie.

Czy potrafimy z tym żyć?

Zniknij!   Baner znajduje się przy głównym skrzyżowaniu miasta. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..