W ostatniej drodze śp. ks. Zdzisławowi Dmuchale towarzyszyli głównie słupszczanie. Jednak pamięć o nim pielęgnuje wielu diecezjan.
Zmarłego w niedzielę 28 marca z powodu niewydolności serca ks. Zdzisława Dmuchałę wierni żegnali w kościele pw. NMP Królowej Różańca Świętego w Słupsku od poniedziałku. Główne uroczystości odbyły się w środę, a przewodniczył im bp Krzysztof Włodarczyk. Obecni byli także członkowie rodziny zmarłego, kapłani z diecezji, przedstawiciele wojewody pomorskiego oraz Pomorskiej Komendy Wojewódzkiej Ochotniczych Hufców Pracy, których ks. Dmuchała był kapelanem.
Postanowieniem Prezydenta RP, na wniosek wojewody, kapłan został pośmiertnie uhonorowany za zasługi w działalności na rzecz społeczności lokalnej Srebrnym Krzyżem Zasługi. Odznaczenie przekazano podczas Mszy św. na ręce jego siostry.
Jak w domu
Homilię podczas Mszy św. wygłosił kolega rocznikowy zmarłego, ks. Jerzy Chęciński. Wspominając ich wspólną ostatnią rozmowę, podkreślił łaskę zadomowienia ks. Zdzisława w Słupsku – zarówno na plebanii, w środowisku parafialnym, jak i wśród jego uczniów, których lubił i miał świadomość, że z wzajemnością. „Tu jest moje miejsce, tu jest mój dom” – tak sam określał drogi swojej posługi duszpasterskiej. – Jak ważne jest, by każdy z nas czuł się w swoim domu chciany, rozumiany, wysłuchany, potrzebny i kochany – mówił kaznodzieja. – Ksiądz Zdzisław miał tu właśnie taki dom, dom parafialny – dodał. Na zakończenie Mszy św. bp Włodarczyk przedstawił zmarłego duszpasterza jako człowieka, który w odpowiedzi na głos powołania poszedł za Chrystusem drogą kapłaństwa, gromadząc na niej zasługi jako wikariusz, proboszcz, katecheta, kapelan, pomoc duszpasterska. Posługując na placówkach w Sławnie, Łupawie, Miastku, Lęborku, Słupsku, Łabędziach, Cieszeniewie, w Starym Krakowie i Słupsku, dał się zapamiętać jako osoba uśmiechnięta, dynamiczna, pokorna, skromna, wierna i otwarta na innych.
Zapraszał, pamiętał
Otwartość ks. Dmuchały podkreślają również jego dawni parafianie z parafii Łabędzie (obecnie Brzeżno). – Miałam 8 lat, pamiętam tamte Roraty: do każdego wylosowanego serduszka miał przygotowaną dla nas niespodziankę – wspomina Angelika Żukowska. – Kiedy z Więcława przyjeżdżałyśmy z babcią rowerami w tygodniu na Mszę do kościoła parafialnego, wtedy po Mszy ksiądz zawsze zapraszał nas na herbatę i ciasto – opowiada. Agata Maliszewska od razu zobaczyła w nim człowieka, który budzi zaufanie i słucha innych. – Pamiętam pierwszy dzień nowego proboszcza w parafii Łabędzie: onieśmielony, spokojny, może lekko przestraszony. Zaproponowałam pomoc przy sprzątnięciu plebanii, podczas przeprowadzki. Wtedy ksiądz Zdzisław otworzył się, zaczął wypytywać o parafię. Nagle okazał się człowiekiem otwartym, uśmiechniętym. Potem to się potwierdziło: był bardzo ufny wobec parafian, taki kapłan dla ludzi – mówi pani Agata, a jej brat, Paweł Łokietek, dodaje, że usposobienie proboszcza zjednywało mu sympatię ministrantów. – Był komunikatywny, wesoły, często z nami żartował – wspomina. – Kiedy obejmował naszą parafię, byliśmy oczarowani jego werwą i uczynnością. Był dobrym pasterzem tej naszej małej społeczności. Myślę, że jego otwartość i szczery uśmiech wielu ludzi przyprowadziły do Boga – mówi Krystyna Sysko z Brzeżna. – Jako członek rady parafialnej widziałam też, że nie odmawiał pomocy nikomu: ani starszym, ani młodszym. Miał otwarte serce dla każdego – dodaje. Jak podkreśla pani Małgorzata, katechetka, parafianie zapamiętali ks. Dmuchałę jako tego, do którego nie obawiali się przyjść z prośbą o jakąkolwiek posługę duszpasterską, nawet jeśli nie mieli pieniędzy. – Kiedy składaliśmy mu ofiarę, pytał skromnie, czy na pewno my bardziej tych pieniędzy nie potrzebujemy. Jeśli widział, że jest to rodzina wielodzietna, nie zawsze chciał je przyjąć – potwierdza pani Lidia. Agata Maliszewska jest wdzięczna ks. Dmuchale za jego serdeczną pamięć o ludziach, także tych, którzy, jak ona, w pewnym momencie opuszczali wioskę. – W roku, w którym ks. Zdzisław objął naszą parafię, ja we wrześniu wyjechałam na stałe z domu rodzinnego. Pamiętam jednak, że zawsze, kiedy przyjeżdżałam w odwiedziny, w niedzielę ksiądz w miły sposób witał mnie i dopytywał, co u mnie – mówi. Po Mszy św. pogrzebowej odbyły się dalsze obrzędy na miejskim cmentarzu w Słupsku. Relacja online z uroczystości była dostępna na parafialnym kanale internetowym.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się