Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Trudne macierzyństwo

Dla kobiet z Centrum Kryzysowego radość Dnia Matki miesza się z goryczą osamotnienia.

Dla mieszkanek Centrum Kryzysowego Caritas w Koszalinie macierzyństwo to trudne pojęcie. Wolą opowiadać o nim w trzeciej osobie, bo bycie matką ma dla nich wiele odcieni, często ciemnych. Oznacza bowiem bycie matką dzieci wychowywanych bez ojca, matką dzieci pochodzących od wielu ojców, matką pozbawioną dzieci, matką z podciętymi skrzydłami, zniechęconą. Matką, która sama musi postarać się o pracę, alimenty, zasiłki, zdobyć kwalifikacje zawodowe, dach nad głową i miejsce pracy. Matką, która przede wszystkim musi znaleźć w sobie motywację, by chcieć walczyć o rodzinę.

W Centrum Kryzysowym obecnie przebywa sześć kobiet i dziewięcioro maluchów. Dzieci byłoby sporo więcej – każda z pań jest mamą czworga lub więcej (nawet siedmiorga) dzieci – jednak część pociech przebywa w rodzinach zastępczych lub placówkach opiekuńczych. O odzyskanie niektórych z nich kobiety jeszcze walczą, o pozostałe (np. adoptowane przez inne rodziny) – niekoniecznie. Najpierw muszą jednak spełnić odpowiednie warunki: mieć zapewnione utrzymanie, dach nad głową, uregulowane sprawy w urzędach. Ich wysiłki kończą się różnie: to złe powroty do domu z przemocą i nałogami lub dobre kroki w nowe życie – w zdrowe środowisko, powrót na studia.

Siła, by odejść

To nie są kobiety opuszczone, choć osamotnione. Raczej to one opuszczają mężów, konkubentów, partnerów, by dać sobie szansę życia na nowo. I choć samotność ma dla każdej smak łez, jest też powodem do dumy: wreszcie dałam radę to zrobić – odeszłam. Najczęściej z domu pełnego przemocy. Ewa przybyła do Centrum z siniakiem pod okiem i rozciętą nożem twarzą. Julia uciekła od uzależnionego od narkotyków partnera, a Wiktoria przed finalizowanymi w sądzie burdami wszczynanymi przez matkę alkoholiczkę. Julia długo opierała się przed przyjściem do Centrum i poproszeniem o pomoc. – Wstydziłam się – mówi. – Dopiero moja koleżanka, która wcześniej tu mieszkała, przyprowadziła mnie tutaj.

Uciekły też przed brakiem porozumienia, uznania ich godności i niezależności. – Nie wolno mi było nosić kolczyków, malować się, lepiej ubrać – mówi Ewa o latach, gdy mieszkała z chorobliwie zazdrosnym partnerem. – Nawet to, że w ogóle wychodziłam do pracy, że miałam tam znajomych, było źle widziane. Niby mówił „siedź w domu, nigdzie nie wychodź”, ale tak naprawdę nasz związek wcale się nie liczył.

Zła tęsknota

To drugi pobyt w Centrum Kryzysowym Joanny. Pierwszy był krótki, tygodniowy. Była tak rozbita psychicznie i emocjonalnie, że szybko wróciła do domu. Liczyła, że partnera już w nim nie zastanie, jednak po pewnym czasie pojawił się w drzwiach. – To był już moment, gdy stanęłam na nogi, dlatego zastrzegłam: albo on opuści dom, albo ja. Tak zrobiłam. I tak zbyt długo dzieci patrzyły na cały ten dramat – mówi mama czworga dzieci. Jak wyjaśnia, dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, czy są nastolatkami, czy też mają kilka lat, rozumieją, że zło, które widzą, to nie zwykłe utarczki dorosłych, i mocno to przeżywają.

Matki próbują zastąpić ojca, ale to niemożliwe. Kilkuletnia córeczka Wiktorii tęskni za tatą. To destruktywna tęsknota, ponad siły dziewczynki: robi się agresywna, kopie, przeklina. – Próbowałam skontaktować się z jej ojcem; powiedział, że ona go nie obchodzi – wyjawia matka.

11-letni syn Joanny przedwcześnie mężnieje. Bierze na siebie rolę męskiej głowy rodziny. – Młodszym siostrom i bratu wyjaśnia różne sprawy, stara się dać dobry przykład – mówi dumna, lecz zatroskana mama, bo dojrzewający nastolatek zaczyna wchodzić w wiek buntu. – Ciężko to ogarnąć: jak być zarazem czułą kochającą mamą i wymagającym rodzicem. To jest chyba przeszkoda nie do pokonania. Bo dziecko powinno wychowywać się z obojgiem rodziców. Tata jest ważny w życiu dziecka, a chłopca w szczególności.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy