W Muzeum Oręża Polskiego zaprezentowano niezwykły artefakt. Odnaleziony w podkołobrzeskiej wsi głaz opowiada o morderstwie z początków XVII wieku.
Wykuta w języku niemieckim inskrypcja głosi: „W 1605 roku, 28 czerwca szlachcic zacny, błogosławiony, Peter Kameke młodszy, właściciel ziemski Strachomina, przez Chrystofa Damitzena, właściciela ziemskiego z Pleśnej, nędznym i żałosnym sposobem został zakłuty i z życia do śmierci powołany. Niech Bóg będzie łaskawy”. Kamień znajdował się na miejscu zbrodni przez prawie cztery wieki.
Przemierzający drogę między Rusowem a Strachominem mijali go, modląc się za duszę ofiary. Do czasu, aż władze miejscowego PGR podjęły decyzję o usunięciu kłującego w oczy poniemiecką spuścizną obelisku. Artefakt zaginął na kolejne pół wieku. Odkrycie „kamienia mordercy” to zasługa Renaty Łuczak, sołtys Strachomina. Od trzech lat systematycznie przeszukiwała okolice. Dopiero w tym roku trafiła na wystający z ziemi kilkucentymetrowy kawałek. W wydobyciu płyty pomogli eksploratorzy z działającej przy kołobrzeskim muzeum Grupy Parsęta.
Tego typu obeliski nazywane są kamieniami pokutnymi lub – bardziej prawidłowo – kamieniami pojednania czy pamięci. – Do 1899 r. uważano, że jest to kamień mordercy, czyli obelisk wystawiony przez sprawcę zbrodni. Przyjmowano, że doszło do zawarcia umowy kompozycyjnej. Sprawca zapłacił główszczyznę, zabezpieczając interesy wdowy i dzieci. Umowy takie pozwalały uniknąć zemsty rodowej i załagodzić sytuację. Niemniej w 1913 r. opublikowano inne podanie: sprawca miał uciec, a kamień wystawiła wdowa. Cały problem polega w tym, że nie mamy śladów zawarcia umowy, nie wiemy też, jaki charakter ma kamień – opowiada dr Robert Dziemba z MOP.
Jak przyznaje historyk, niewiele tego typu zabytków zachowało się w naszym regionie. Padały ofiarą zawieruch wojennych, komunistycznej repolonizacji Pomorza albo zwyczajnie poddawane były recyklingowi budowlanemu. Tym cenniejsze jest znalezisko ze Strachomina. Na razie płyta pozostanie w muzeum. Dla sołtys Strachomina, choć przyznaje, że mieszkańcy chętnie chcieliby mieć obelisk u siebie, najważniejsze jest, że zabytek jest w dobrym stanie. – Wszyscy się cieszą, że kawałek historii się odnalazł, kamień jest cały, uszkodzenia są niewielkie. Jesteśmy z niego bardzo dumni. Będzie teraz o czym opowiadać turystom – dodaje.