Jak z dotrzeć z ofertą formacyjną do rodzin w diecezji, zastanawiali się liderzy wspólnot.
Zwrócono uwagę na język komunikowania się z odbiorcą. – Czy choćby nazwa "poradnia rodzinna" na pewno jest zachętą dla ludzi, którzy mają problem i jeszcze niekoniecznie chcą się przyznać, że potrzebują czyjejś rady? Słowa, które kierujemy do ludzi nie powinny być hamulcem – zastanawiał się Mirosław Latkowski z Domowego Kościoła. Na próbę, by wyjść ze schematów językowych, grupę roboczą debatującą nad problemem rodziny w diecezji nazwano "rodzinarium".
Wspólnoty widzą, że ich propozycje ewangelizacyjne mogłyby spotykać się z lepszym odbiorem, o ile zyskałyby sprzymierzeńców w duszpasterzach, którzy w osobistej rozmowie przekazywaliby zaproszenie na rekolekcje czy warsztaty dla rodzin. Większy problem stanowią ci odbiorcy, którzy do kościoła nie chodzą. Tu, jak podpowiada doświadczenie, najskuteczniej działają nie ulotki, plakaty, lecz informacja przekazywana z ust do ust oraz, jak pokazała pandemia, warsztaty czy rekolekcje on-line. Podkreślano też znaczenie bezinteresownej pracy dla bliźnich, której głównym celem nie jest pozyskiwanie nowych członków, ale dobro drugiego.