Na koszalińskiej giełdzie wśród mnóstwa pawilonów handlowych pojawił się 12 grudnia charytatywny namiot Caritas.
Jej kolega Miłosz dyżuruje na giełdzie od rana przez wiele godzin. To oznacza stanie na chłodzie i brodzenie w roztapiającym się śniegu, ale nastolatek nie narzeka. - Warto to robić, żeby zainteresować ludzi problemem tych dzieci. I to się udaje. Pewna pani, która zatrzymała się z ciekawości, w końcu zdecydowała się wziąć bombkę i kupić prezent dla dziecka. Albo mała dziewczynka, której daliśmy balon, potem z rodzicami przyszła i ta rodzinka wrzuciła pieniądze do puszki charytatywnej. Z naszej strony to prosty gest - dać balon, zachęcić przechodniów, coś wyjaśnić, a dzieje się coś dobrego - mówi licealista.
Wolontariuszom z "ekonoma" towarzyszy Iwona Jasińska, nauczycielka języka angielskiego i przedmiotów turystycznych. - Poprzez tę akcję osoby potrzebujące pomocy ujawniają nam swoje potrzeby. A to jest dużo, bo już samo sformułowanie, czego się potrzebuje, np. butów czy czapki, wymaga pokory i nadziei, że ktoś zechce to zauważyć. I tak się dzieje, dlatego mamy poczucie, że ta akcja łączy ludzi - mówi nauczycielka.