Mieszkający na Pomorzu Środkowym Ormianie modlili się we franciszkańskiej pustelni, wspominając Epifanię - objawienie się światu Jezusa. A także cieszyli się z nowej figury Judy Tadeusza - patrona Armenii.
Podczas uroczystości Astwacahajnutiun wierni Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego wspominają jednocześnie cztery wydarzenia: narodzenie Jezusa, pokłon mędrców, chrzest Chrystusa w Jordanie i pierwszy cud w Kanie Galilejskiej.
- Świętujemy epizody z ziemskiego życia Jezusa, podczas których objawia światu, że jest Bogiem - wyjaśnia Vahan Hakobyan, prezes koszalińskiego Stowarzyszenia Ormiańskiego „Mer Hajrenik" im. abp. Józefa Teofila Teodorowicza.
Uroczystość obchodzona jest 6 stycznia, ale wierni rozproszonej na Pomorzu Środkowym diaspory ormiańskiej podczas liturgii mogli przeżywać ją dopiero dzisiaj, kiedy odwiedził ich duszpasterz.
Nabożeństwu w gościnnych progach franciszkańskiej pustelni na Świętej Górze Polanowskiej, gdzie pomorscy Ormianie znaleźli swoją duchową przystań, przewodniczył ks. archimandryta Taron Ghulikyan, zwierzchnik Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego w Polsce.
Podczas liturgii odbywa się „chrzest wody”, polegający na zanurzeniu krzyża w wodzie, do której dolany jest święty olej.
- To obrzęd przypominający o chrzcie Jezusa. Najpierw słuchamy fragmentu z Ewangelii Mateusza. W dwóch misach jest woda, symbolizująca tę z Jordanu. Kapłan zanurza w niej krzyż, tak jak Jan Chrzciciel zanurzał Jezusa w nurtach rzeki. Wtedy otworzyło się niebo i Bóg powiedział: „To jest mój Syn umiłowany”, a Duch Boży zstąpił jako gołębica. Ducha Świętego symbolizuje olej dolewany do wody - tłumaczy Vahan Hakobyan.
W odróżnieniu od Kościoła rzymskokatolickiego, w którym olej święcony jest co roku w Wielki Czwartek, w tradycji Kościoła ormiańskiego myron jest błogosławiony raz na siedem lat.
Pobłogosławioną wodę wierni zabrali ze sobą, żeby pokropić nią swoje mieszkania.
Kapłanowi podczas obrzędu zanurzania krzyża towarzyszył ojciec chrzestny. W tym roku został nim Grigor Aslanian.
- To wielki zaszczyt trzymać krzyż podczas tego obrzędu. Wiąże się z tym również obowiązek bycia przez ten rok swego rodzaju patronem czy opiekunem naszej wspólnoty, pomocnikiem ojca Tarona tutaj - tłumaczy koszaliński rzeźbiarz.
W Kościele ormiańskim nie błogosławi się pomników ani figur. Archimandryta pobłogosławił włócznię trzymaną przez Judę Tadeusza, która symbolizuje najważniejszą dla Ormian relikwię. Karolina Pawłowska /Foto GośćSpotkanie Ormian na Górze Polanowskiej było także okazją do pobłogosławienia rzeźby apostoła Judy Tadeusza. Jak chce tradycja, apostołowie Juda i Bartłomiej byli pierwszymi przekazicielami formuł liturgicznych na terenie Armenii.
Rzeźba, która docelowo znajdzie się w kapliczce poświęconej patronowi Ormian, to wotum zaufania i wdzięczności Bogu za ocalenie największego skarbu karabachskiego chrześcijaństwa, Monasteru Dadivank, skrywającego relikwie św. Dadi, ucznia Apostoła.
- Miałem szczęście być w tym wyjątkowym dla moich przyjaciół miejscu, które ciągle jest sceną toczącego się konfliktu. Jesienią 2020 r. znów tam zawrzało, wkroczyło wojsko rosyjskie rozdzielając walczące strony. Cała ta prowincja przeszła w ręce Azerów. Moi przyjaciele byli przekonani, że Davidank podzieli los innych świątyń chrześcijańskich, zostanie wysadzony w powietrze, a razem z nim zostaną bezpowrotnie utracone relikwie. Powiedziałem im wówczas, że są małej wiary i powinni się więcej modlić, tym bardziej, że patronem Armenii jest przecież Juda Tadeusz, święty od spraw beznadziejnych - opowiada Marek Mazik, polski przyjaciel ormiańskiej diaspory. Obiecał wówczas, że jeśli monaster przetrwa, wystawi apostołowi kapliczkę.
Autorem rzeźby jest sławieński artysta Bogusław Migiel. Przedstawił Judę Tadeusza z mieczem, od którego ginął apostoł w jednej ręce i włócznią - ważnym symbolem dla Ormian. Grot Włóczni Przeznaczenia, zwanej niekiedy włócznią Longinusa, uważany jest za jedną z relikwii Męki Pańskiej. Jest on przechowywany w skarbcu katedry w Eczmiadzynie, głównej i najstarszej świątyni Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego.