Setki osób spędziły tę noc pokonując wiele kilometrów. W ciemności, deszczu, chłodzie i zmęczeniu rozważali kolejne stacje Drogi Krzyżowej.
Nocne nabożeństwa wymagające od uczestników determinacji i ogromnych nakładów sił od lat cieszą się niemałym zainteresowaniem. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi wyrusza samotnie lub w małych grupach na wielogodzinne zmagania z własną słabością, szukając umocnienia swojej wiary. Tam, gdzie nie ma miejskich świateł ani zgiełku – bodźców, które mogłyby zakłócić wewnętrzny dialog.
- Jestem niesamowicie zbudowany, że mimo tak niesprzyjającej pogody tyle osób zdecydowało się na udział w tym nabożeństwie – mówi Wiktor Janusz, propagator idei EDK w Słupsku. Tu na obydwie przygotowane dla uczestników trasy wyruszyło ponad sto osób. Dodatkowo ponad 30 zdecydowało się spróbować swoich sił na krótszym odcinku, przygotowanym z myślą o tych, którzy boją się wyruszyć na całonocną wędrówkę i chcą najpierw spróbować swoich sił.
- Ale częścią EDK stają się również osoby, które towarzyszą nam duchowo, wspierają swoją modlitwą, a nawet gotowością pomocy. W niedużym Machowinie spotkało nas coś niezwykłego. Droga do kościoła była oświetlona świecami, na każdym stopniu ustawione było światełko. W środku nocy, przed północą, oczekiwali na nas mieszkańcy z modlitwą i kubkiem ciepłej herbaty. To było niesamowite doświadczenie. Możliwość ogrzania się, schronienia na chwilę, odpoczynku, była nie do przecenienia. A dwie stacje dalej, w kościele w Wytownie, do którego doszliśmy w najgorszym deszczu, czekał na nas proboszcz tej parafii. Nie tylko otworzył kościół dla chcących się ogrzać, ale też był gotowy do posługi w konfesjonale – opowiada Wiktor Janusz.
Mieszkańcy Machowina oświetlili pątnikom, na których czekali, drogę do kościoła. Wiktor JanuszSłupszczanie po raz pierwszy część drogi pokonali nadbałtyckim brzegiem. Pomysłem na 41-kilometrową trasę wiodącą ze słupskiego Najświętszego Serca Jezusowego do kościoła Najświętszego Zbawiciela w Ustce była chęć zobaczenia wschodzącego nad morzem słońca.
– Jak rekompensata po godzinach ciemności, trudu i zmęczenia: wschodzące słońce i wielka, otwarta przestrzeń morza, widziane z wysokości klifu – przyznaje słupski pątnik. Mimo nie najlepszej pogody, ci, którzy dotarli nad morze o świcie, nie zawiedli się. Przebijające się przez chmury promienie dodawały sił na ostatnich kilometrach.
Nagrodą za wielogodzinne wędrowanie był wschód słońca widziany z klifu. Wiktor JanuszNa trasy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej ruszyli także pątnicy z Koszalina, Szczecinka, Bornego Sulinowa i Ustki.