Z głośnym zawołaniem: "Boże, prowadź!" rowerowi pątnicy po raz 13. ruszyli w pielgrzymce przez Polskę.
W sobotni ranek wystartowali w dwóch grupach: z Koszalina i ze Słupska. Spotkają się w Skrzatuszu, skąd z biskupim błogosławieństwem 4 lipca wyruszą dalej, na Jasną Górę. W drogę łącznie wyruszyło ponad 130 osób z całej diecezji, a także spoza jej granic.
Do pokonania mają
Uczestnikami tej pielgrzymki w dużej mierze są osoby dojrzałe – rodzice, dziadkowie. Jadą na pielgrzymkę prosić i dziękować za swoje rodziny. Co roku jednak, oprócz własnych spraw powierzanych Bogu, rowerowi pielgrzymi wiozą na Jasną Górę również specjalne intencje.
– W tym roku towarzyszy nam myśl o dramacie, który rozgrywa się na naszą wschodnią granicą, o cierpieniu, którego doświadczają Ukraińcy pozostający tam i ci, których gościmy tutaj. Hasło roku duszpasterskiego podpowiada nam, że jesteśmy posłani w pokoju Chrystusa i prosić o ten pokój jedziemy – mówi ks. Tomasz Roda, pomysłodawca i kierownik Pielgrzymki Rowerowej na Jasną Górę diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
Jak przyznają uczestnicy, siła diecezjalnego rowerowego pielgrzymowania to relacje, które rodzą się na trasie.
– Nie wiem, na czym polega fenomen tej pielgrzymki. To Pan Bóg działa, my jesteśmy tylko narzędziami. Ale jest tak, że pielgrzymka ma swoich stałych uczestników, którzy przyjeżdżają z całej Polski, żeby wziąć w niej udział. Te siedem dni wystarczy, żeby rodziły się relacje. Wiem, że uczestnicy do siebie później dzwonią, są w kontakcie, odwiedzają się. Oni się nakręcają Bożą łaską i wspólnym czasem – dodaje ks. Roda.