Ich obecność w Koszalinie nierozerwalnie związana jest z początkiem diecezji. Mieszkańcy miasta dziękowali za pół wieku pracy apostolskiej i wszystkie dzieła sióstr pallotynek.
Dziękczynieniu w koszalińskiej katedrze przewodniczył bp Edward Dajczak. Razem z nim Eucharystię koncelebrowali biskupi: Zbigniew Zieliński, Krzysztof Zadarko i biskup senior Paweł Cieślik oraz prezbiterzy – w głównej mierze pracownicy kurii biskupiej, której nie sposób wyobrazić sobie bez sióstr ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Apostolstwa Katolickiego. To u nich bp Ignacy Jeż szukał pomocy przy organizowaniu pracy w nowo powstałej diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
– Jest taka scena w historii, gdy w 1972 r. pojechał do Bobolic i – w swoim, pozornie żartobliwym, stylu – powiedział: „Nie wyjadę stąd, jeśli nie dostanę sióstr do pracy w kurii”. Obecna tam siostra prowincjalna obiecała, że choćby miała zabrać siostry z innych placówek, to przyśle je do Koszalina. Wielka historia wiary zawsze wypełnia się w konkretach. Miłość jest konkretem, nie ideologią. Wielkie sprawy diecezji czasem rozgrywają się właśnie tak – mówił bp Edward Dajczak, przywołując niełatwe początki Kościoła koszalińsko-kołobrzeskiego i siostry pallotynki, które mają w nich swój niebagatelny udział.
– Jeden pokój, jedno biurko, jedno krzesło – to kuria. Wszystko się tak zaczynało. Od pierwszej decyzji, pierwszego kroku i od serca. Przez ten czas w Koszalinie pracowały 84 siostry, każda z nich przecież pisała tę historię. 5 wyjechało na misje, 11 znalazło już miejsce w domu Ojca. Wiele imion zapamiętali ludzi i wspominają po latach. Wspominają Boży ogień, który za ich sprawą płonął – podkreślał.
– Czuliśmy ten ogień – przyznaje wzruszona Krystyna Kaleczyc, jedna z wdzięcznych wychowanek wspólnoty „Infinitam”, którą na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku prowadziły koszalińskie pallotynki.
– To był ogień rzucony w koszalińskie szkoły. Obiecaliśmy Janowi Pawłowi II, że będziemy jego juhasami znad morza i codziennie będziemy w południe odmawiać Anioł Pański. Na szkolnych korytarzach! – opowiada o młodzieżowej deklaracji wiary w niełatwych czasach komunistycznych, o niezliczonych pielgrzymkach i akcjach pomocowych, do których porywała ich prowadząca wspólnotę s. Consolata.
Jedną z uczestniczek tamtych spotkań była też obecna przełożona prowincjalna pallotynek, s. Iwona Nadziejko.
– Usłyszałam o takiej wspólnocie prowadzonej przez nietuzinkową siostrę. Że nie tylko się modlą, ale – jak bym to dzisiaj nazwała – działają apostolsko: są z ludźmi młodymi, starszymi, chorymi, odczytują znaki czasu. To połączenie duchowości z działaniem było dla mnie czymś zachwycającym, a przykład s. Consolaty – porywającym. Reszta to łaska powołania – opowiada.
– Diecezja koszalińsko-kołobrzeska to ważny punkt na mapie naszej prowincji, jak ważny jest wkład sióstr z naszego zgromadzenia w rozwój duchowy diecezji. Trzeba było zaczynać wszystko od początku i bardzo się cieszę, że mamy w tym swój wkład – przyznaje.
Pallotynki koszalinianom kojarzą się przede wszystkim z kurią biskupią. Ale przez ostatnie pół wieku pracowały również w domu biskupim czy w katedralnej zakrystii, uczyły katechezy oraz zajmowały się dziećmi i młodzieżą.
– Są takie ślady, które wiatr zamiecie i znikną, czasem deszcz zmyje, ale są ślady w sercach ludzkich i te są wieczne. Jesteśmy pewni, że ślady pozostawione przez siostry posłane na ziemię koszalińską są wieczne. Dziękując każdej siostrze z osobna i wszystkim razem za wydeptywanie ścieżek, po których my możemy pewnie kroczyć, chylimy głowy za spracowane ręce, upocone czoła i miłość, która jak drogowskaz prowadzi do Boga – mówili wdzięczni za posługę pallotynek przedstawiciele koszalińskich rodzin.