To opowieść z rodami rycerskimi, biskupami kamieńskimi i zakonem krzyżackim w tle. I o miejscu ze znacznie starszą metryką, niż dotychczas uważano.
Nosowo to niewielka podkoszalińska miejscowość. Mało co dzisiaj wskazuje, że miała znaczny udział w losach całego regionu. Potrzeba do tego sporej wyobraźni, wiedzy i… grupy zapaleńców, którzy chcą i potrafią zgłębiać pomorską przeszłość. A kiedy zabrali się do pracy, pojawiły się niespodzianki, a nawet sensacje.
Tajemnicze Nesenaslowe
Przyjęło się uważać, że pierwszą historyczną wzmianką o Nosowie jest dokument z 5 maja 1364 r. Kołobrzeżanin Wincenty Holk zrzeka się w nim wszelkich praw do zamku oraz przynależnych do niego wsi na rzecz biskupa kamieńskiego Jana. Ten gest był zadośćuczynieniem za najazd na dobra biskupie, którego dokonał syn Wincentego. – Nasze prace zaczęliśmy od poszukiwań źródeł pisanych. Okazało się, że są one dużo wcześniejsze, niż uważali do tej pory historycy – mówi Andrzej Kuczkowski, koordynator projektu „Zamek w Nosowie. Nieznany element lokalnego dziedzictwa kulturowego”. O nosowskim zamku zachowało się kilkanaście średniowiecznych dokumentów. Informują one m.in. o tym, że 12 marca 1389 r. Kurd Kameke z Nosowa podpisał umowę z zakonem krzyżackim przeciwko Polsce na okres 15 lat w sile 30 rycerzy i giermków, 120 koni oraz 30 kuszników, a niespełna ćwierć wieku później Dietrich Soltow, nadleśniczy krzyżacki ze Świdwina, najechał i zajął nosowski zamek. Przekopując się przez archiwalia, koszaliński archeolog odnalazł dokumenty, w których pada tajemnicza nazwa „Nesenaslowe” i postać rycerza Bartosza Nigera (Czarnego), który nadał tę ziemię klasztorowi koszalińskiemu 15 sierpnia 1287 r. Zidentyfikowanie miejsca jako Nosowo oznaczałoby, że metryka zamku jest sporo starsza niż zakładano.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się